Żyjemy w czasach, gdzie kupienie prezentu stanowi nie lada problem.
A czy będzie jej/jemu się podobało, a czy się przyda, a czy czasami nie ma już takiego…
Tak aby było przydatne, porządne, pomysłowe i ładne.. Myślę, że to trudny temat z którym każdy się boryka…
I ja tak miałam z ostatnimi urodzinami mojej Mamy. Kosmetyki ma, ubrania ma, książki ode mnie, piżamy, torby i wszystko już ma. Najczęściej z siostrą kupujemy Im (Mamie i Tacie) wycieczki.
Teraz z okazji Dnia Babci i Dziadka pędzą do Lanckorony i śpią z widokiem na ryneczek.
I wtedy ta myśl!! Skoro moja Mama dość dużo „kursuje” to idealnie się składa.
Mało tego, pakowania u Niej to „ło Jezu dziecko, jeszcze muszę się spakować!”..
Robi wtedy te kupki na stole w pokoju. Swetry, koszulki, spodnie, bielizna..
I czy aby na pewno nic nie zapomniała..?
Zatem dla Babcio-Mamy prezent genialny.
Myślę sobie, że coraz bliżej wyjazdu Tosi na jakiś obóz/wycieczkę/kolonie..
Jakby nie patrzeć rośnie ta moja dziewczyna i w świat będzie chciała ruszać bez Mamy.
Bez dwóch zdań spakuję Ją w owe woreczki. Będzie potrafiła sama doskonale się zorganizować rano.
Tu wyciągnie, do woreczka z pralką wieczorem brudne wrzuci. W tej walizce ład i porządek będzie.
I Mama spokojniejsza.
A przed wyjazdem widząc wypełnione wszystkie woreczki mamy pewność, że spodnie, koszulki, skarpetki, majtki, buty, klapki i bibeloty spakowane.
Dla tych, którzy często podróżują, do tych którzy lubią być dobrze zorganizowaniu, dla tych co żyją w chaosie a chcieliby inaczej, dla początkujących podróżników, dla bujającej w obłokach młodzieży…
Pięknie dopracowane. Zameczki, skórzane naszywki. Produkt godny prezesa 😉
Dziś, dzięki marce PAKOWNIE.PL mam dla Was do wygrania cały komplet w kolorze czarnym.
Cały zestaw woreczków, który jest nagrodą możecie zobaczyć TUTAJ.
Zestawy można też indywidualnie, samemu sobie kompletować wedle potrzeb (rodzai i kolorów)- TUTAJ.
Wystarczy jak zwykle odpowiedzieć na pytanie… A bardziej wstawić odpowiedzi w wykropkowane miejsce… Długość Waszych odpowiedzi zostawiona w komentarzach pod tym postem – dowolna…
„Kiedyś wyjadę do ………………… i zabiorę ze sobą ………………….”
Najfajniejsza odpowiedź zostanie wybrana 15.03.2019 (piątek) i do tej osoby pofrunie zestaw woreczków Pakownie.pl , który wyruszy z Wami w podróż Waszego życia..
__________________________
Worki na zdjęciach są poskładane. Po rozłożeniu osiągają duże wymiary. Szczegóły można zobaczyć na stronie Pakownie.pl
Kiedyś wyjadę do AUSTRALII i zabiorę ze sobą TYLKO TO CO ZMIEŚCI SIĘ W WORECZKACH.
🙊🙉🙈
Kiedyś wyjadę do Włoch (bo to moje największe marzenie) i zabiorę ze sobą wszystkie moje skarby, wspomnienia i marzenia schowane w sercu.
A cała resztę zapakuje w woreczki i może po raz pierwszy będę dobrze spakowana bo jak na razie kompetentnie nie umiem tego robić 😕 bo najchętniej zabrałabym wszystko bo przecież wszystko może się przydać 😜 woreczki cudne. Uwielbiam takie rzeczy 😍😍
Kiedyś wyjadę do miejsc, które odwiedziła moja mama ze mną w brzuszku bo kochała podróże ale odeszła nim zdążyłam Ją realnie poznać i zabiorę ze sobą teraz moje dzieci żeby pokazać Im siłę matczynej miłości.
Kiedyś wyjade na koniec świata, i zabiorę mamę tatę męża i babcie, ukochaną przyjaciółkę… babcie. Najwspanialsza kobietę na świecie, moje szczęście największe jakie mam 😉 Kocham ja całym sercem, choć ma 80 lat to swym umysłem i sprawnością przeskoczyłaby wszystkich. I w te woreczki zabrałabym dla niej, jej ulubiony krem Nivea i perfumy… Panią Zalewają bo bez tego babcia nie rusza się nigdzie 😄
A ja chcialbym pojechac w swiat ciszy ,ukojenia ,bez zmartwien,zgielku dnia codziennego,a zabrac moge tylko wlasne napiekniejsze wspomnienia:)
Kiedyś pojadę na kurs włoskiego do Rzymu i zabiorę ze sobą moją przyjaciółkę z dzieciństwa Kasię! Takie marzenie mamy od lat studenckich tylko musialo ono na nas poczekać dość spory kawalek czasu, bo najpierw to Kasia zaszła w ciążę, wyszła za mąż, wyjechała mi do stolicy a mnie zostawiła nad morzem, a potem urodziła jeszcze dwójkę dzieci, a nastepnie mnie miłość trafiła strzałą Amora i to potrójnie, bo najpierw pojawil się mąż, a potem dwójka cudownych chłopaków. Nasze marzenie zeszło więc na dalszy plan, nasze drogi nieraz się rozminęły, bo różne miejsca zamieszkania, różne etapy i nawet różne poziomy stabilności finansowej ale mam wrażenie że dusze wciąż te same:-) dzisiaj znów planujemy nasz wspolny wyjazd na kurs języka do kraju, który kiedys to właśnie był tłem dla początków naszej przyjaźni. Dziś data jest już prawie ustalona ( 40 urodziny!) i choć brakuje nam do nich jeszcze kilku lat to już teraz, właśnie w tej chwili, wiem to na pewno, że kiedyś pojadę na kurs wloskiego do Rzymu i zabiorę moją przyjaciółkę Kasię!
Kiedyś wyjadę do Moskwy i na Syberię, będę podróżował kla teansyberyjska, oglądała widoki, napawala się ciszą, tak głucha że aż bolą uszy i przyrodą, vtak piękną, że dech zapiera, może trafię na miescja nie tknięte stopą ludzką i zabiorę ze sobą mojego cudownego męża i córeczkę bo bez nich nie umiem oddychać…
Kiedyś wyjadę do Moskwy i na Syberię, będę podróżował koleją transsyberyjską, oglądała widoki, napawała się ciszą, tak głuchą, że aż bolą uszy i przyrodą, tak piękną, że dech zapiera, może trafię na miescja nie tknięte stopą ludzką i zabiorę ze sobą mojego cudownego męża i córeczkę bo bez nich nie umiem oddychać… Cisza jest zbyt głośna a oczy nie potrafią cieszyć się widokiem. Zresztą obiecałam im, że pojedziemy tam razem. To moje Marzenie z czasów kiedy byłam w podstawówce i pisałam listy do koleżanek w Moskwie i na Syberii a one przysylaly mi zdjęcia a ja z każdym kolejnym zakochałam się w ich kraju…
Kiedyś wyjadę dokąd tylko zechcę i zabiorę ze sobą to co będę potrzebowała:)
Poki co wychowuje trzy córy ( kto wie, może i one ze mną pojadą) i nigdzie się nie wybieram. Jest najlepiej!
No ale kiedyś wyjadę…:)
Kiedyś wyjadę jeszcze raz na Islandię i zabiorę syna. Pokażę mu to o czym codziennie opowiadałam mu przez telefon podczas pierwszego pobytu. Pokażę mu ciszę…pokorę wobec żywiołów…szacunek do ziemi, języka ojczystego… piękno tworzone wiekami…bezkres … zachwyt nad brzydotą… radość na widok barana… Pokażę mu, że świat jest ciekawy.
Kiedyś pojadę do Hiszpanii, pójdę szlakiem św Jakuba i zabiorę ze sobą mamę a raczej pamięć o niej…..
Kiedyś wyjadę do Irlandii i zabiorę ze sobą tę małą dziewczynkę, która ciągle we mnie żyje i ukradkiem marzy o spełnieniu dziecięcego snu o podróży. Marzenia z czasów gdy trzymając album „IRLANDIA” Andrzeja Jastrzębskiego, podarowany przez przyjaciela, marzyłam o krainie „… gdzie się piętrzy stok nad stokiem. Bo tam mistyczny jest związek jedyny słońca z księżycem, lasu i doliny. Tam rzeka drogę drąży wraz z potokiem.”
Z własnego doświadczenia wiem , że kiedyś czasami może nie nadejść ,ale:
Kiedyś pojadę gdziekolwiek i zabiorę ze sobą moje prawie już duże dzieci – a jeśli kiedyś będzie jeszcze dalej to może i wnuki .Na pewno najbliższych memu sercu .
Kiedyś wyjadę do mojego ulubionego miejsca w lesie.Zabiorę ze sobą koszyk piknikowy a moją towarzyszką będzie książka.Gdy już zmęczą się oczy czytaniem to ptaki będę podsłuchiwać i podglądać mrówki. Może jeszcze uda mi się wypatrzeć jakąś sarenkę.Będę czekać z nadzieją.
Kiedyś wyjadę do miejsca gdzie nie ma zasięgu i wifi i zabiorę ze sobą wspomienia z dzieciństwa.
Kiedyś wyjadę do miejsca na ten moment bliżej nieokreślonego, ale GDZIEŚ gdzie ja i mój mąż będziemy mogli bez żadnych wyrzutów zrobić coś dla siebie i cały czas poświęcić sobie i zabiorę ze sobą oczywiście MĘŻA 😊
Kiedyś wyjdę do LEGOLANDU i zabiorę ze sobą dzieci. Jest to ich marzeniem od dawna, zawsze były „pilniejsze” wydatki i podróż odkładana na kiedyś. Ale ! Dzieci są dziećmi i kiedy jak nie teraz? Chcę, aby dzieci wierzyły w moc marzeń i w to, że marzenia mogą się spełnić. Więc jedziemy, podróż już zaplanowana, nie mogę doczekać się ich radości.
Kiedyś wyjadę z Córką w Karpaty i zabiorę ze sobą jedynie woreczek na wspomnienia…
Sometimes… Do Szkocji, do Siostry… W głowie będę miała Szczęście, Czas, spokój i muzykę….
Kiedyś wyjadę do…. Donikąd. Lub Gdzieś. Może Wszędzie. Bo tylko horyzont nas ogranicza. I zabiorę ze sobą Jego. Męża. Mojego Pu. Zawsze. I Wszędzie. Nawet jeśli to będzie tylko i aż sąsiednia wieś. Bo zawsze to jest jakaś Wyprawa 🙂
Kiedyś zbiorę w sobie dużo odwagi, wyjadę do szczęścia i zabiorę ze sobą moje dzieci.
Kiedyś wyjade dokadkolwiek- pewnie dopiero jak już będę bardzo stara- i zabioręze sobą mojego Starego kochanego męża A w te torby proszki od bólu głowy, okulary, aparat sluchowy bo już będę pewnie przyglucha, a na razie przynajmniej do 60 siedzę na tyłku bo mamy z mezem gospodarstwo z krowami mlecznymi i sami sobie jesteśmy sterem, żeglarzem i okrętem. … Za to jedna córka na zieloną szkołę w góry A druga na obóz sportowy w wakacje…. niech powdychaja za nas to cudne powietrze i naciesza oczy widokami, niech je zamkną w sercu bo to zawsze będzie ich.
Kiedyś wyjadę do miejsca na ten moment bliżej nieokreślonego, ale GDZIEŚ gdzie ja i mój mąż będziemy mogli bez żadnych wyrzutów zrobić coś dla siebie i cały czas poświęcić sobie i zabiorę ze sobą oczywiście MĘŻA 😊
Kiedyś wyjade do Nowej Zelandii bo to najdalej wysuniety punkt na mojej mapie podróżniczych marzeń. Wszystko mam zaplanowane od kilku lat i ciągle nie mogę tam dotrzeć bo rodzą mi się coraz to nowe dzieci 🙂 a z całym tym ekwipunkiem coraz trudniej się spakować. I jakoś drożej i drożej się robi… ehh Ale pojadę tam i zabiorę że sobą ich wszystkich, cały mój świat. Tylko troski zostaną tu same…
Kiedyś wyjadę do Kostaryki i zabiorę ze sobą marzenia…
Kiedyś wyjadę do domu rodzinnego mojej mamy (który stoi sam,opuszczony) i zabiorę właśnie ją – rodzicielkę moją… tylko ja i mama i dom… nigdy tak razem nie pobyłyśmy…
Kiedyś wyjadę na Wyspy Owcze, połazić wśród mgieł, nagich skał, zapierających dech w piersiach widoków, w szumie wiatru, mokrym piachu i zgniłozielonym mchu… i zabiorę ze sobą wszystko, co mam, wszystkie swoje strachy, lęki i zwątpienia… wszystkie smutki i połknięte łzy… wszystkie wielkie radości, cały wór nadziei, olśnień i zachwytów… i zabiorę swój aparat… i w kadry ubiorę, co wpadnie mi w oczy, by to zatrzymać, zapamiętać i nosić ze sobą, jak najdłużej się da…
Kiedyś wyjade na koniec świata, i zabiorę mamę tatę męża i babcie, ukochaną przyjaciółkę… babcie. Najwspanialsza kobietę na świecie, moje szczęście największe jakie mam 😉 Kocham ja całym sercem, choć ma 80 lat to swym umysłem i sprawnością przeskoczyłaby wszystkich. I w te woreczki zabrałabym dla niej, jej ulubiony krem Nivea i perfumy… Panią Zalewską bo bez tego babcia nie rusza się nigdzie 😄
Kiedyś wyjadę do Nowego Jorku i zabiorę ze sobą wszystkie lata wspomnień, obrazów i dźwięków z serialu Przyjaciele.
Serial Przyjaciele był kręcony w studio, w Holywood 🙂
Kiedyś wyjadę nad polskie morze i zabiorę ze sobą oczywiście moje dzieci – dwóch synków. Bardzo chcę pokazać im jak wygląda morze. Marzyłam o tym już w zeszłym roku,ale
była przeprowadzka i remont i z marzenia nic nie wyszło. Tak bym chciała żeby tym razem się udało…
Kiedyś wyjadę do Nowego Yorku i zabiorę ze sobą swoje ostatnio umniejszone poczucie własnej wartości, tam będzie mi niezbędne, bo zamierzam robić zdjęcia o jakich nigdy nie marzyłam, nawet księgowa może zostać fotografem.
Kiedyś wyjadę do Stanów i zabiorę tam mojego męża – ja będę miała wtedy burzę siwych włosów, on – wręcz przeciwnie, wynajmiemy szeroki, amerykański samochód i zrobimy wszystko to, czego teraz, mając niedorosłe dzieci, boimy się zrobić 🙂 HOWGH!
Kiedyś pojadę … tylko z córką nad morze lub w góry, zabierzemy ze sobą worek uśmiechów, garść łez (gdy będziemy wspominać i cieszyć się chwilą) dla równowagi, ciszę i czas tak nam potrzebny. Nie weźmiemy komórki i kompa bo po co, zawsze jest coś żeby sprawdzić, coś załatwić, a to ma być czas dla nas, taki wspólny, razem.
Miałyśmy pojechać razem na majówkę, taką przedłużoną, bo może sanatorium przed szkołą by się przydało po ostatnich 3 miesiącach chorób, już byłyśmy umówione, ale … Młody ma egzaminy pod koniec kwietnia, później komunia , to matka z domu wyrwać się nie może. Trudno, może kiedyś … jak dorosną, może za rok, dwa, dziesięć… Cierpliwości.
Tylko czy ona wtedy będzie chciała jechać ze mną. Mam nadzieję, że tak.
Chciałabym wyjechać tam, gdzie Polak dla Polaka będzie miły. Nie będzie złości, zawiści i zazdrości,nieważne czy to na polu politycznym, czy sąsiedzkim. Gdzie będzie normalnie,
bez zbędnych ochów i achów, gdzie ludzie będą dla siebie w miarę mili, nie muszą się kochać, ale choć lubić. Zabiorę ze sobą moich chłopaków i zdjęcia. M S-P
Kiedyś wyjadę do HONFLEUR i zabiorę ze sobą przyszłą synową. Pojedziemy na parę dni. Ja i Ona. Będziemy spacerować wąskimi uliczkami, przesiadywać w pobliskich małych restauracjach, popijać kawę i rozmawiać… Będziemy się śmiać i wspominać. Ona mi zdradzi przepis na sernik a ja Jej powiem jaki jest sekret dobrych kotletów mielonych. Poznamy swoje wady i zalety, zrozumiemy, że jedne i drugie tworzą dwie niezwykłe osoby. Będzie mojà córką, o której kiedyś marzyłam a ja będę czekać cierpliwie na to, że kiedyś powie do mnie „mamo”. Zrobię wszystko, by mądrze na to zapracować. Będę podziwiać Jej długie włosy i piękne sarnie oczy. I gdzieś tam w środku odnajdę spokój wiedząc, że mój jedyny syn będzie żył z Nią u boku… I na jednej z tych francuskich uliczek, gdzie każdy kamień woła o zdjęcie, przysiądzie Monet by uchwycić na płótnie te dwie spacerujące kobiety – teściową i synową i pokaże, że przyjaźń między nimi jest możliwa.
A potem? Potem będę się cieszyć, że serce tego, którego miałam przez tyle lat na wyłączność zajęła Ona – mądra, zdolna i pracowita…
Ależ pięknie to napisałaś . Dziękuję.
Kasiu, gratuluję wygranej! Bardzo mi się ta opowieść – i cała wizja relacji – spodobała. Mój syn w tym roku skończy dopiero (i zarazem już…) 14 lat, ale nieraz myślę o jego nieco dalszej przyszłości – by trafił na dobrą kobietę i abym ja wówczas zyskała córkę, a ona we mnie fantastyczna mamę.
Jak pięknie napisane!!! Marzyłabym o takiej teściowej!
Kiedyś wyjadę do miejsca gdzie będzie namiastka dziecięcych wspomnień, zapachów, słów. Zabiorę ze sobą wszystkie bliskie mi osoby, które są i wspomnienia tych, których już nie ma.
Kiedyś wyjadę do moich rodzinnych stron i zabiorę ze sobą wspomnienia, otrzepię je z kurzu, i znowu będę drążyć dziurę w świeżym bochenku prawdziwego chleba…. Nie mogę się już doczekać 🙂
lubię błądzić. tak po prostu. szwendać się. bez celu.
ostatnio w polecanej przez kukbuk’a knajpce strh w zakopcu,
czekając na białe wytrawne, wpadł mi w ręce magazyn 'usta’,
a w nim artykuł o zjawisku ucieczki.
można się szwendać bez celu, lub uciec, wyprzeć lub wyjść i zapomnieć jak Agata Christie.
wszystko to działa terapeutycznie.
to, co je łączy, to wyjście z codziennych utartych kolein,
torów, które każdy z nas mniej lub bardziej świadomie sobie wytłacza.
i czy są wyłożone złotem, czy wybrakowane, stają się naszą pułapką.
dlatego nie wiem…. nie wiem, dokąd bym pojechała….. nie wiem, co bym spakowała.
istotne to by wyjechać i wiedzieć, dokąd wrócić!
Genialnie napisane, seriooooooo;-) „wyjście z codziennych, utartych kolein”. Sami w codzienności wprowadzamy się w rutynę, melancholię 🙂 często nieświadomie wykonując, „codzienne, utarte czynności”.
na teście ósmoklasisty dostałabym pałę.
teraz idzę, że nie zastosowałam się do polecenia:
errata corrige:
kiedyś wyjadę do … nie wiem….
i zabiorę ze sobą … nie wiem…. 🙂
Kiedyś wyjadę do…takiego miejsca, które zamiast pięknych instagramowych miejsc będą posiadały ludzi z duszą, zamiast pogoni za tym, co nowe będą doceniały, to co dojrzałe i zabiorę ze sobą tych, co kocham, aby zobaczyli, jaki to dar znaleźć się pośród takich ludzi.
Kiedyś wyjadę do Peru i zabiorę ze sobą całą ferajnę…
Kiedyś wejdę na Macchu Pitchu i będę się zachwycać, będę wchłaniać i nasycac się tym widokiem wciagajac zachłannie rozrzedzone powietrze… i będę płakać… płakać ze szczęścia, że moje szkolne marzenie się spełniło… będę stać na dachu świata i powtarzać moim dzieciom, że wszystko jest możliwe, jak nie teraz to kiedyś, że warto marzyć i warto dążyc do realizacji tych marzeń…
Kiedyś wyjadę w zaległą o kilka lat podróż poślubną… i zabiorę ze sobą Rodzinę!
Kiedyś wyjadę tak zwyczajnie przed siebie bez żadnego planu gdzie poprowadzi mnie droga do nieznanego i zabiorę ze sobą tylko tyle ile zmieści się w plecaku i aparat. W podróży spotkam mnóstwo niesamowitych ludzi i to będzie najpiękniejsze bo każdy człowiek to inna historia.
Kiedyś wyjadę do… Julii Rozumek i zabiorę ze sobą rakietę, błyskawicę i promyk, kolejność dowolna, bo one symbolizują mi Ciebie i w całości tak jak Ty, dają mi moc!
Czasem, gdy pojawia mi się amnezja cieszenia się z życia spoglądam w Twoją stronę. Karmię się do syta i jeszcze po tym posprzątam. Bo znów mi się chce.
I tak jak na niektórych zadziała koronka albo świecidełko, innym trzeba nowego cięcia i wyjścia z domu w ładne miejsce, to dla mnie resetem, powerem i krokiem w przód są Twoje słowa. Amen.
” Kiedyś wyjadę do miejsca, którego nie znam i zabiorę ze sobą kogoś, komu ufam”
Zrobię to „RAZ DWA TRZY”
” Kiedyś wyjadę, przejdę próg, choć tyle jest dróg, co w świat prowadzą.
I znam sto mądrych rad, co drogę w świat wybierać radzą.
I wciąż, ktoś mówi mi, że właśnie w tym tkwi sprawy sedno,
bym mógł z tysiąca dróg wybrać tę jedną…. i zabrać TĄ jedną.”
Kiedyś pojadę tramwajem
w dalekie odwieczne kraje
do miejsca w którym na wieki
zamknę zmęczone powieki.
Tam pachnie konwalią i bzem..
A wszystko wokół jest snem.
I ciastem tam pachnie z kruszonką,
smakuje leśną poziomką.
Wyśnieni żyją znów bliscy.
Tam nie potrzeba walizki,
zbędny jest bagaż bo po co.. Gdy myśli już nie łopocą
Gdy znikną pragnienia, frasunki –
to już zbyteczne pakunki.
Zabiorę w tę podróż daleką
Napotkanego Człowieka-
co w myślach się mieści i w sercu
tam nie potrzeba nic więcej.
Kiedyś pojadę tramwajem
w dalekie odwieczne kraje
do miejsca w którym na wieki
zamknę zmęczone powieki.
Tam pachnie konwalią i bzem..
A wszystko wokół jest snem.
I ciastem tam pachnie z kruszonką,
smakuje leśną poziomką.
Wyśnieni żyją znów bliscy.
Tam nie potrzeba walizki,
zbędny jest bagaż bo po co.. Gdy myśli już nie łopocą
Gdy znikną pragnienia, frasunki –
to już zbyteczne pakunki.
Zabiorę w tę podróż daleką
Napotkanego Człowieka-
co w myślach się mieści i w sercu
tam nie potrzeba nic więcej
Kiedyś wyjadę do mojego rodzinnego domu, za wiele, wiele lat od dziś. Będzie już pewnie stał pusty i samotny, z zarośniętym ogrodem i zardzewiałymi dachówkami. A może inaczej, tętniący życiem nowych mieszkańców, z oknami, w których wisieć będą nieznajome zasłony. I zabiorę ze sobą tylko moje dzieci, teraz takie małe, a wtedy na pewno już takie duże i mądre. Będziemy spacerować po polach i łąkach, po których biegałam jako dziecko i powiem im, pewnie po raz kolejny, że wszystko mija, ale to dobrze, bo tylko dzięki temu możemy cieszyć się chwilą.
Lanckorona- nie znam bardziej urokliwego miasteczka w Polsce. Nic dziwnego, że swego czasu Wisława Szymborska ze swym lubym Kornelem Filipowiczem lubili tam przyjeżdżać. Cudnie tam.
Kiedyś zabrałam jedną walizkę, ukochanego i wyjechałam do Irlandii na 13 lat i wiecie co? Wróciłam. Nie dlatego, że jestem patriotką ale dlatego, że tu zostali moi bliscy a oni są niezastąpieni. Nie żałuję.
Moja ukochana mama miała dzisiaj poważną operację kiedyś ( w te wakacje, obyśmy zdążyły ) Wynajmę domek nad morzem i zabiorę dziadków na wakacje z wnuczkami , kiedyś ( obyśmy zdążyły , w następnym roku ) przeprowadzę moich staruszków do mieszkania w pięknym bloku ulice obok nas aby nie musieli się martwić o to, że zostaną sami i mogli się cieszyć wnuczkami, chodzić na spacery do parku ( oby to się udało, oby obydwoje, czaruje rzeczywistość )
Tam, do domu – gdzie stawiałam pierwsze kroczki, przewracałam się, podnosiłam i biegłam z wyciągniętymi rączkami do Mamy i Taty; i zabiorę ze sobą Jego, tego przy, którym się nie przewracam, bo zawsze kroczy obok mnie i nie pozwoli mi upaść(potknięcia się nie liczą:-); i zabiorę za sobą Je, trzy pary małych kolanek, które może pościerają się, potykając o te same kamyki, o które potykała się Ich mama, i które z wyciągniętymi rączkami pobiegną do Babci i Dziadka, żeby otarli ich łezki tak samo jak kiedyś mamine. I wrócimy TU, do domu – żebyśmy OBOJE czuwali nad NIMI tak wspaniale tutaj , jak nauczyli nas ONI – tam. I zaplanujemy sobie znów wyjazd do Dziadków, tym razem może spakowani już tak, że bez problemu odnajdą się skarpetki Tatusia, okulary Mamy, króliś Tosi, Pucio – Hanusi czy pieluszka Zosi 🙂 – wpis ze specjalną dedykacją dla moich Rodziców
Kiedyś wyjadę do czasów niepamięci i zabiorę tylko beztroskie wspomnienia…
Kiedyś, gdy dzieciaki podrosną na tyle, że nie będzie szkoda ich zostawićsamych (a pewnie jeszcze będa wdzięczne, że mogą odsapnąć od staruszków), zabiorę mojego męża na objazdowa wycieczkę po Stanach! Wynajmiemy wielkiego pickupa, pojedziemy wielkimi autostradami przez pustynię, będziemy jeść wielkie amerykanskie porcje w dinerach i spać w motelach. On mnie zawiezie do Luizjany, a ja go na wymarzony mecz NBA:-) Może będzie miec juz siwa brodę, a ja więcej zmarszczek, ale wiem, że w tej podróży poczuję sie jak mloda i beztroska dziewczyna, zupelnie jak wtedy kiedy pierwszy raz wyruszylismy na wspolna wycieczke jego starym chryslerem:) To bedzie kiedys, moze za 15, moze za 20 lat. A poki co-czekam na koniec karuzeli wirusow i pakuje rodzinkę na tydzien w Karpaczu albo Rabce. Żeby zmienic klimat, pozbyc sie kaszlów i katarów, wymoczyć w aquaparku, zjeść cos pysznego i pobyc razem bez codziennej nerwowki. I taka podroz tez mi pasuje;-)
Kiedyś wyjadę w końcu do wymarzonej, słonecznej Grecji w Naszą podróż poślubną i zabiorę w nią Męża bo już czeka na nią Kochany 17 lat…
Kiedyś wyjadę na moją od zawsze wymarzoną Islandię i zabiorę ze sobą strój kąpielowy i narciarski. Najważniejszym punktem do zabrania będzie Mąż. Wynajmiemy kampera i ruszymy w naszą 9 już lat odkładaną podróż poślubną. .. 2 lata temu kupiłam mapę- może się w końcu uda 😉 a potem wrócimy stęsknieni do naszych cudaków dwóch.
Kiedyś wyjadę może do wsi obok, lasu, który widzę na horyzoncie, lotniska widzianego z okna, z którego unoszą się w górę z szumem szybowce, może na Sardynię, której błękitne morze jest zadziwiające. Kiedyś wyjadę nad Bałtyk z najpiękniejszymi plażami na Świecie posłuchać szumu fal i sosen rosnących przy niemal każdej dzikiej plaży.
Nie jest ważne gdzie i jak, ważne z kim. To ludzie są ważni to bliskość z nimi, poczucie bezpieczeństwa, dawanie sobie radości, wariackiego śmiechu, wolności bycia ze sobą i nie zabiorę ich, tylko będziemy tam razem bo chcemy, bo to naładowanie energii, serca, duszy, emocji, oczu.
Bycie Razem daje wiarę w sens życia.
Bardzo chciałbym zabrać moją kochaną Żonę na małą wysepkę Ile de Re we Francji żebyśmy mogli zwiedzić ja całą na rowerach. Zabrałbym też książki, które na nią czekają żeby w końcu mogła je przeczytać 🙂
Kiedys wyjadę na działkę, którą mam 40 km od Domu,a i tak zabiorę walizkę pięknie wypełnioną woreczkami z pakowanie. pl 😉
Na wyjątkową wyprawę zabrałabym swoją siostrę, która kiedyś największym wrogiem była- bo wziąć do starszego towarzystwa nie chciała, a jak już wzięła, to musiałam 100 obowiązków domowych za nią zrobić….wtedy zabrała , później kablowała rodzicom na mnie…….czas minął, dzisiaj się śmiejemy, bo pewnie to przez te psikusy sobie robione wzajemnie, tak dobrze ze sobą dzisiaj żyjemy i nie ma dnia bez telefonu do siebie, wiadomości pisanych, łez wylanych, urlopów krótkich bez dzieci….i razem zawsze fajnie, najlepszy relaks z nią, bo nikt nie woła mamo wylało się, mamo jeść…..pojechałybyśmy do Faro, na najpiękniejsze plaże a co? I w końcu obie miałybyśmy porządek w walizkach….bo walizka mamusiek zawsze pakowana na końcu, niestarannie, aby się tylko dopięła jeszcze z syropem, o którym w ostatniej chwili człowiek sobie przypomniał
Kiedy zaczynałam pracę w pewnej firmie, każdy musiał na stronie umieścić trochę informacji o sobie. Jako marzenie napisałam podróż koleją transsyberyjską. Było to w 2010 roku. Napisałam też, że zabrałabym w tę podróż moją córkę. Córella ma dzisiaj 12 lat i to marzenie nadal się nie spełniło. Zabrałabym tylko ją i nikogo więcej, bo wtedy wreszcie miałabym dla niej czas, którego ciągle nie mam, bo wciąż i wciąż: „już idę, tylko dosmażę, już idę, tylko rozwieszę”. Już idę i idę, a jak dojdę, to ona już prawie śpi… Lada moment przestanie mnie wołać, a ja dalej będę dosmażać i rozwieszać. Więc zabrałabym tylko ją, nasyciłabym się nią i natuliła, poznałabym ją lepiej, a ona mnie, spędziłybyśmy tyle czasu razem, że aż uszami by szło ;-)) I może wreszcie choć trochę mniej byłoby mi wstyd, że tyle już czasu zmarnowałam na to moje „zaraz”.
Podróż koleją transsyberyjską tym bardziej musi się odbyć, gdyż wiąże się z tym inna historia: 6 lat temu poznałam się z pewnym jegomościem na urodzinach wspólnej koleżanki. Wartkim strumieniem ciecze wszelakiej maści się lały, gardła zwilżały, rzeczywistość upiększały, przenosiły w inny wymiar, ale i pamięci figla płatały ;-))) Po tym wszystkim ów jegomość pamiętał jeno, gdzie pracuję. Wszedł na stronę mojej firmy, po zdjęciu rozpoznał, że ja to ja i w opisie wyczytał o tej kolei transsyberyjskiej. I gdyby po tym wszystkim miał wątpliwości, czy ja aby na pewno byłam kobietą interesującą i wartą zachodu, to kolej transsyberyjska przechyliła szalę na moją stronę i dodała +78% do mej atrakcyjności ;-))) W związku z tym na końcu wycieczki koleją czekałby ten mój jegomość z naszym synkiem, który zdążył się wśród nas pojawić.
pozdrawiam Was wszystkie 🙂
Kiedyś wyjadę do Nibylandi i zabiorę ze sobą niby marzenia… nieuchwytne…
Kiedyś wyjadę prosto do nieba i zabiorę ze sobą kawałek Ciebie, takiego nieogolonego z miłością w oczach i rozczochranymi myślami ,łapiącego czas uciekający przez palce…takiego mojego…wyklutego w sercu,wrośnietego w duszę,do szpiku kości przycumowanego …takiego mojego….zabiorę Ciebie i przez małego okienko będziemy podglądać Świat!
Kiedyś wyjadę do miejsca gdzie mówią *jak się masz* (i czekają na odpowiedź), gdzie zauważają człowieka (a nie turystę), gdzie są utarte szlaki (ale niezadeptane dusze).
I zabiorę ze sobą moje serce (szeroko otwarte!).
Kiedyś zabiorę moje Córki i pojadę w podróż przez Życie, by pokazać Im , że świat jest piękny i dobry, by umiały wyciągnąć dłoń do potrzebujących, pokazać Im empatię, przyjaźń, miłe spojrzenie. By umiały zachwycić się każdym źdźbłem trawy, zachodem i wschodem słońca, rosą o poranku. Chciałabym by w podróży swojego życia były szczęśliwe, czuły się doceniane, spełnione i kochane…bo…życie jest darem…ot tak Julko 🙂
Kiedyś wyjadę – tak, jak Twoi Rodzice – do Lanckorony. Może moje dzieci i wnuk wpadną na pomysł, aby podarować swoim rodzicom z jakiejś okazji prezent w postaci wyjazdu do tego pięknego miasteczka. Może sama ten wyjazd zorganizuję. Marzę o nim od dawna, ale ciągle coś/ktoś stoi na przeszkodzie.
Oczywiście zabiorę ze sobą Męża. Chciałabym, aby znów był zdrowy i szczęśliwy.
Kiedyś wyjadę do Bytomia zabiorę ze Sobą garść wspomnień z ostatniej wspólnej podróży z tatkiem właśnie tam. Gdzie szare kamienice, wzdłuż których sunął tramwaj. Dzień zwykły, okazja też niespecjalna. Tylko On taki wyjątkowy i zaaferowany pokazywał mi miejsca gdzie spędził młodość.
Kiedyś wyjadę przez naszą bramę. Na wstecznym, bo zawsze parkujesz przodem. I zabiorę ze sobą pamięć, jak wbić jedynkę…by natychmiast do Ciebie wrócić.
Mężu mój.
Kiedyś wyjadę do „miejsca”,
a „ono” jest tutaj od zawsze
Jest „miejscem”, „istnieniem” i „siłą”
Jest Tobą i Mną jest i Nimi
I tak jak to bywa od wieków
Szczęśliwość tam gości i troska
Ciut tego, i trochę tamtego, jak w życiu…
Czy blisko, czy może daleko, Nie ważne
Istotą jest widzieć je razem:
Nadzieję i Wiarę – okulary szczęścia 🙂
Zabrałabym w podróż
Kalkę kopiowalkę
Pytanie: Dlaczego?
A żeby kopiować to szczęście,
Częstować nim tych, którzy zgubili „Okulary szczęścia”
Kiedyś wyjadę do polskiej, pięknej wsi… Tam już sam drogowskaz będzie zapraszał zapachem chleba. Tam kury będą biegały po podwórku. Jakiś dziadek z babcią opowiedzą nam stare dzieje. Zabiorę ze sobą moją rodzinę i psa, i jeszcze dzieciaki z podwórka, żeby zobaczyły – jak żyć. Jak pięknie jest budzić się o świcie, bez telefonu i budzika. Pianiem koguta witać dzień, biegać boso po świeżej trawie. Pewnie przywieziemy z tej wsi same skarby: jajka, chleb, warzywa…Pewnie dużo bagaży będziemy targać. Ale te najważniejsze – zostaną w nas…