robota

_DSC0165

lubię się narobić. tak najzwyczajniej na-ro-bić! przysłowiowo – paść na ryj.
lubię ten ból w nogach. kiedy kładę się wieczorem z Tosiulką by poczytać Jej do snu..
taka nasza umowa, że zawsze dwie książki. i kiedy Ona już zaśnie, ja długo jeszcze patrzę na księżyc w oknie, bo nie mogę wstać.
coś sobie rozmyślam, analizuję. a po tych nogach jakby stado mrówek biegało.
i tak najzwyczajniej po prostu … lubię. bo myślę sobie, że co człowiek bez roboty by był wart.
i przecież ta robota to dla nikogo innego jak dla nas samych, dla dzieci naszych, a może i dla wnucząt coś z tej roboty zostanie.
żyjemy w czasach lenistwa. dziś młodzież chciałaby skończyć studia i gotową, dobrą posadę znaleźć. zrobić swoją robotę w pół dnia, a potem jeszcze się na krześle pokręcić i na internet zobaczyć.
pamietam jak poszłam pierwszy dzień do nowej pracy. otworzyli mi takie drzwi, a tam nie było widać nic, tylko kartony.
nie było nawet widać wielkości tego pomieszczenia, bo były tylko kartony, papiery i śmieci. kolega mówi, że trzeba to posegregować jakoś…
no to dobra. podwinęłam rękawy i zaczęłam wyciągać po jednym pudełku, odklejać taśmę i składać. segregowałam rozmiarami.
po kilku godzinach zrobiłam sobie przerwę na kanapkę. o 18ej był błysk. kartoniki poukładane, pozamiatane, okienko umyte.. sterty śmieci do wyniesienia.
jak usiadłam do auta to nie miałam siły gazu nogą wciskać..
i jak to? ja? ja, która pracowała już wcześniej w wielkim, pięknym salonie hondy w Warszawie? ja, która odbyła tyle szkoleń w zakresie sprzedaży motocykli? ja, która zajęła trzecie miejsce w polsce w owej sprzedaży?
ano tak. właśnie ta. robota jak każda inna. a może nawet lepsza bo efekty od razu widać.
zostałam tam na trzy lata i przemiło tą pracę wspominam. jak w każdej byli ludzie co doprowadzali do szału, byli też tacy, za którymi dziś bardzo tęsknię. były dni gdzie chciało się płakać jak i takie gdzie chciałyśmy z Kaśką pospadać ze śmiechu z krzeseł.  kartony układałam jeszcze trzy razy z własnego wyboru.
czasami myślę co by było gdyby powinęła nam się noga.. bo przecież los nieodgadniony jest.. a ja już nauczyłam się pokory wobec życia.. nie idę rozpychając się łokciami, że mnie to się uda na pewno.. bo tego nie wiem.. wierzę w siebie, ale nie daję sobie głowy uciąć.. bo dziś o tę głowę już muszę dla dzieci dbać.
siadam czasami z mężem i mówię Mu, że nie ma się co martwić. oby tylko zdrowie było, bo wszystko inne pokonamy gdy będziemy mieć sprawne ręce do pracy. ludzie dziś lubią narzekać.. że może w Niemczech by się lepiej żyło, może do Ameryki.. ano jedź.. ale pamiętaj, że wszędzie narobić się trzeba tak samo. nigdzie z nieba manna nie leci.
a my i tak w dobrym kraju żyjemy.. choć szlag człowieka trafia jak przychodzi podatki zapłacić, zusy.. toż to nie do wiary!
a mój znajomy na Ukrainie mieszka.. hotel miał piękny, restaurację.. i pewnego dnia przychodzi Pan, który mówi, że teraz to jest Jego. ot tak. to się spakował i wyszedł. przyjeżdza teraz do Polski na handel. z mafią nie dyskutujesz.
ja nie mówię, że do lepszego nie trzeba wzdychać. owszem i trzeba. marzyć i planować.. tylko najczęściej jest tak, że gdy zadowolony z tego co ma, to lepsze samo przychodzi. nagle. niespodziewanie.
dążyć, ale na los obecny nie skarżyć..
jak sięgnę pamięcią to ostatni raz leżałam gdy byłam w ciąży z Tosią. bo tak to wiecznie szkoda mi czasu. tyle jest do zrobienia..
ja nie mówię, że to dobre, może i lepsze o wiele podejście gdzie się człowiek kładzie i w nosie ma.. w końcu może nie na robocie świat polega..
ostatnio moja znajoma mówi.. „wiesz, z tymi dziećmi to nie ma końca, nawet jak dziesięć lat mają to trzy godziny przy lekcjach trzeba z nimi siedzieć, prace plastyczne robić”…
hmm… nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo dla mnie to było i jest bardzo oczywiste i naturalne. decydując się na dzieci, decydujesz się na życie w połowie dla nich, lub całkiem dla nich.. to już zależy od potrzeb rodzica i każdy może jak chce. dla jednych tak lepiej dla innych inaczej i wcale niepowiedziane co lepsze..
ale czy ten czas przy lekcjach nie może być fajny? patrzysz jakie ma bazgroły w zeszycie z tyłu popisane, coś o nauczycielce pogadacie, pośmiejecie się, powycinacie wspólnie… możnaby też było w tym czasie przeczytać gazetę, obejrzeć film lub poplotkować z sąsiadką, ale uważam, że wszystko da się pogodzić, a ten czas z dzieckiem, obojętnie przy czym spędzony jest jedną z najlepiej wykorzystanych chwil  w naszym życiu… nawet z matematyką w tle…
byłam wczoraj na zebraniu przedszkolnym.. i mówią, że na festyn to po piętnaście ciast z każdej grupy potrzeba..
słychać gdzieś po kątach „ło rany, o Boże”.. te wzdychania, że coś trzeba.. rozglądam się i nie wierze. raz na rok proszą o ciasto i pierwsza reakcja to marudzenie.. a ja drodzy Panśtwo z chęcią zrobię dwa i muffin dopiekę do kompletu.
i nie dlatego, że mam więcej czasu, bo go nie mam.. mam tylko więcej chęci..
jak mam obiad z poprzedniego dnia i chwilę czasu to sadzam Benka do leżaka żeby nas widział, Tosię sadzam na blat i robimy.
Tosia mąkę rozsypuję, jajka tłucze, nie tam wlewa białka gdzie powinna.. no cyrk! sprzątania na pół godziny…
ale ja po prostu lubię się narobić. bo jak żyć inaczej?
są Mamy co o 18ej z pracy przychodzą i mają jeszcze tyle obowiązków domowych.. pranie, obiad na drugi dzień.
ale nie wierzę, że w tych dwóch godzinach od osiemnastej do dwudziestej nie spędzają pół godziny z dzieckiem..
więc niech to pół godziny będzie zabawą w pieczenie ciasta..
były też Mamy co wpisały, że zrobią dwa ciasta.. serce rośnie!
staram się nigdy nie oceniać ludzi, zawsze, nawet jak znamy Kogoś latami, to zawsze wiemy o Nim za mało by go oceniać.
najczęściej w życiu kiedy ciężko pracujemy, to możemy odnieść sukces. nikt nam tego nie gwarantuje, ale jest wtedy nadzieja..
czekając na lepsze czasy, leżąc na kanapie, mogę obiecać, że nie nadejdą..
słowem praca nazywamy oczywiście wiele.. pracę fizyczną, umysłową.. jeden ma sprytu więcej, drugi mniej i narobić więcej musi..
jeden większy ma talent a inny żadnego nie ma. bywa różnie. nie ma reguł i sztywnych zasad.
ale często ludzie by dziś chcieli dużo dostawać.. i ciąglę słyszę, że robota, dzieci, dom, robota, dzieci, dom.. i ani wakacji, ani nic..
a ja się tak cieszę jak mi sił wieczorem starczy by paznokcie pomalować, na tych moich zdrowych rękach co pozwalają mi dzieci nosić i kąpać..
prawda jest jedna.. robić trzeba..
można robić i być nieszczęśliwym albo można robić i być szczęśliwym..
wybór należy do Ciebie, jak spędzisz jedyne życie jakie Ci dano..

_DSC0203 _DSC0191 _DSC0176 _DSC0177 _DSC0224 _DSC0228 _DSC0264 _DSC0212 _DSC0171 _DSC0169 _DSC0160 _DSC0151 _DSC0194

a jak tak się narobisz to i nagroda czasami przyjdzie..
uśpiłam dzieci i już chciałam usiąść gdy przypomniało mi się, że pranie jeszcze trzeba rozwiesić. poszłam więc.
jak rozwiesiłam to już niby koniec roboty, a tu podłoga cała w kićkach. a podłoga w pralni biała to widać jak cholera.
idę więc po odkurzacz, wlokę, odkurzam, bo tak mnie to denerwuje, że nie zasnę.
i jak już się uporałam to siadam obok męża i mówię.. „tak mi się marzy taki odkurzacz co sam odkurza, bo ja tutaj codziennie ciągle odkurzam. góra dół, góra dół..”. na co On stwierdził, że może pomyślimy..
i wtedy po raz kolejny zaczęłam się bać własnych myśli.. zdarzyło się to trzeci raz. dosłownie cztery dni po wypowiadanych słowach się staje..
wracamy z wyciągu narciarskiego z dzieciakami siostry kiedy przychodzi mi mail..
„Pani Julio, czy nie zechciałaby Pani przetestować naszego nawilżacza powietrza, a potem napisać kilka słów?”
Nawilżacz zawsze chętnie, bo w naszym domu jest 30 procent wilgotności i nawilżam do snu i dla dzieci. Benio jako atopowiec musi mieć wilgotno, Jego skóra nieznosi suchości.
Patrzę. Ładny, duży, konkret, potrzebuję, biorę. Angażuję się w posty sponsorowane gdy faktycznie to mi się przyda.
i pisze jeszcze ten facet „Pani Julio, jak Pani taki post wycenia?”
a ja słuchajcie na tej Ich stronie znajduję co?!?! odkurzacze co same odkurzają!
i pisze do Niego „Panie, ja nie chcę żadnej kasy, Pan da ten odkurzacz a ja będę w dziesiątym niebie!”.
i dali. Nawilżacz i odkurzacz. 
to najpierw może o nawilżaczu bo o Niego miało się rozchodzić najbardziej..
Stadler-form to Szwajcarska marka, która oprócz funkcjonalności nie zapomniała o wyjątkowym wyglądzie.
Uwielbiam połączenie staroci z nowoczesnymi formami. Nawilżaczy mamy kilka, jednak te, które są w stanie nawilżyć nasz dom są przemysłowe i wyglądają okropnie. Te małe do pokoików dziecięcych są już zgrabniejsze i dekoracyjne.
Jednak nic nie było w stanie dać rady sypialni, ktora ma 40 metrów kwadratowych i wielką kubaturę, bo ma około 5 metrów wysokości..
Dlatego dla mnie to zapytanie ofertowe było genialne. Włączam jakiś czas przed spaniem na największą prędkość a potem przełączam na tryb nocny czyli bardzo cichutki. Choć Benio woli jak szumi, co oczywiste przy maluszkach. śpi przy tym szumie jak zaczarowany. Nawilżacz ma dozownik zapachów, czujnik ruchu, dotykowy panel sterowania.
posiadamy w domu rekuperację, ale przy Benia chorobie każde dodatkowe oczyszczanie jest pomocne. nawilżacz ma również fukncję oczyszczania powietrza. po miesiącu testów mogę stwierdzić, że wad nie widzę. gdy chodzi na najwyższym, najmocniejszym poziomie to go słychać, jednak wydmuchuję On taką ilość wody, że jest to zupełnie wytłumaczalne i usprawiedliwiam go maksymalnie 🙂 można zobaczyć tutaj.

odkurzacz iRobot!!! – o mój ukochany! Tosia nazwała go Modo. Benek myśli chyba, że mamy psa 🙂
nabrudzimy w przedpokoju, ja idę robić obiad, a tam się odkurza. albo jadę na zakupy i zaniosę go na górę a on mi odkurza.

oczywiście trzeba mu jakoś delikatnie przestrzeń naszykować. czyli schować kable by się nie zaplątał lub odstawić krzesła od stołu.
ale to drobnostki. wjeżdża w każdy kąt. jak podjeżdza pod schody to odkurzy i wraca, bo jego czujki wyniuchują pustą przestrzeń pod nim. jest bardzo łatwy do czyszczenia. posiada pilota i także oczyszcza powietrze odkurzając. czasami jak nie zbierzemy klocków to je w kąty poroznosi, więc lego musi być uprzednio uprzątnięte. 
powiem Wam, że jak dla mnie to pomoc ogromna. czasami jest taki śmieszny, jak domownik 🙂
a odkurzacz tutaj.

pościel z łosiem – scandidecor.pl

157 odpowiedzi na “robota”

  1. Wczoraj mój kochany mąż usiadł wieczorem i mówi ,że ma dość, taki urobiony i kiedy on w końcu odpocznie ?Mówię mu :jak jest co robić to znaczy ,że jest dobrze i pytam co jest najważniejsze ?co babcia Halinka zawsze mówi?Najważniejsze jest zdrowie !i się śmiejemy ,bo babcia codziennie to powtarza (oczywiście ma rację)pozdrawiam .

  2. Kiedy czytam Twoje piękne teksty zalewa mnie złość, że we mnie nie ma tyle pozytywnego podejścia do życia. Nie będę się rozpisywać co i jak ale……..wstaję o 5 rano, dojeżdżam do pracy w stolicy ok 2h w jedną stronę, wychodzę o 16, żeby być w domu po 18 (po drodze zaliczam różne środki lokomocji łącznie z bieganiem do nich i z nich) i przychodzę do domu i…………padam!!! Tak padam!!! Nie ma mowy o codziennych obiadach na drugi dzień itd. Często robię kolację wymyślna (blogi kulinarne to moje błogosławieństwo, bo samej brak mi wyobraźni) i marzę tylko, żeby moje dziecko (Syn ma 5,5 lat) poszedł spać…..tak……jestem okropna. Syn zasypia ok 22, zanim zrobimy kolację, zanim porozmawiamy jest już późno. Czas, który mam dla niego to wizyta w łazience i bajka na dobranoc (chociaż i tą czynność przekazuję mężowi często bo po prostu zasypiam podczas czytania i mówię przez sen Synowi bzdury, podczas których On co chwilę mnie puka i upomina żebym nie spała). Tak więc często czas, który spędzam z nim to łazienka i wspólne zasypianie, bo prawie zawsze po skończonej bajce z tatą zasypiamy razem. I teraz niech mi ktoś powie kiedy mam z nim spędzać więcej czasu? Być może powinnam po przyjściu z pracy ok 19 rzucać wszystko i zajmować się Synem, który jest dzieckiem wymagającym bardzo dużej uwagi. A obowiązki domowe? A ogarnięcie całego bałaganu? A to, a tamto? Kiedy już wejdę do sypialni utulić do snu Synka o niczym innym nie marzę tylko o śnie. Często myślę sobie, ok mały zaśnie zrobię to i tamto ale ja po prostu o 22 nie mam na nic siły, no nie mam!!!! I nie ważne że makijaż zmyty na szybko, często też na szybko tylko to co trzeba mycie, że powinnam zrobić to czy tamto… że w domu bajzel jak się patrzy….ja po prostu muszę i potrzebuję snu. Muszę iśc spać bo za 6-7h muszę znowu wstać i znowu pędzić do pracy….mnie to wszystko załamuje i nie wiem jak mogę inaczej 🙁 Nie mam w sobie tyle siły. I pomimo, ze kocham moje dziecko nad życie jestem wiecznie zmęczona i pozytywnego podejścia do życia mi brak.

    1. tak w myślach analizuję to co napisałaś.. z jednej strony te dwugodzinne dojazdy, to jest najgorsze, chociaż mnie się marzy jeździć gdzieś środkami komunikacji żeby książki poczytać, muzyki w słuchawkach posłuchać, bo tak jak jestem caly czas z dziećmi to nie ma opcji na książki.
      myślę nad tym snem.. Ben budzi się o 6ej a czasami wcześniej. chodzę spać o 24. i w nocy jakieś 3-4 pobudki. bo Tosia co noc mnie jeszcze woła. i Ben na mleko raz albo dwa. ja o 22ej też nie mam siły 🙂 więc robię to co muszę i zostało z dnia.. pranie, zmywarka.. najczęściej planuje odpisać na maile z dnia, ale nie mam siły myśleć.
      wczoraj mój mąz mówi, że może powinien mnie z dziećmi do Australi wysłać bo ta wojna to chyba idzie..
      więc powiedz mi jaki problem w ciepłym domku z zaspanymi oczami?
      ja też nie zawsze tryskam optymizmem, ale wtedy szybko w myślach się karcę, bo złego nasze pokoleie nie zaznało i dlatego tak narzeka.
      nie potrafię Ci odpisać konkretnie bo za mało znam sytuacje.. a nie chce palnąć głupoty. nie mogę napisać jak inaczej rozplanować obowiązki czy czas bo to co czytam to tylko milionowy kawałek z Waszego życia.
      ale jedną radę mam 🙂 czytaj książki w tych środkach lokomocji 🙂 zacznij od „jeźdźca miedzianego” 🙂

      1. Dziękuję 🙂 Dziękuję, że mnie nie oceniłaś (chociaż idealna to nie jestem …), mądrość jaka płynie z Twoich postów jest ogromna 🙂
        Rzeczywiście długą podróż do domu wykorzystuję na czytanie książek a teraz na oglądanie filmów. Dzięki nim chociaż na chwilę mogę się przenieść w inny świat.

      2. Jak wspomniałaś o wojnie to przeraziła mnie realność tego. Nie myślałam, że będziemy kiedyś doświadczać takiego lęku. Myślę o dzieciach, o maluszku, na którego czekamy i nie chciałabym, żeby w swoim życiu doświadczyli wojny. Niby ta codzienność wypełnia nasze życie, żyjemy zalatani, dom, praca, radości, a co na obiad, a pranie, a może wspólny spacer, a potem zatrzymuję się i myślę….wojna….

          1. Proszę mi się uspokoić z tą wojną! Ja tu dziecko niespełna dwa lata, drugie za kilka miesięcy, przeprowadzka w planach, takie zmiany mam nadzieję pozytywne na horyzoncie, a mąż……. żołnierz i to taki co jakby co idzie pierwszy… Ja sobie nawet nie próbuję wyobrazić, co by było.

      3. Uwielbiam czytać Twoje wpisy Julia, ale muszę Ci powiedzieć, że nie do końca zgadzam się z Twoją odpowiedzią dla Uli. Troszkę inaczej się żyje kiedy musisz jeździć do pracy która średnio sprawia Ci przyjemność, która na dojazd i powrót zabiera Ci 4 godziny z życia, codziennie. Nie chcę Ciebie oceniać, ale dzięki Twoim wpisom trochę znamy Twoje życie. Wiem, że to że Twój mąż ma własny biznes zawdzięcza sobie i swojej ciężkiej pracy, ale nie każdy ma taką odwagę i pomysł na działalność. Nie każdy może tak jak Ty zrezygnować z pracy żeby celebrować czas z dziećmi i rodziną w pięknym, wielkim domu. Stabilizacja i spokój, że starczy od 1-ego do 1-ego, a nawet na coś więcej pozwala na większy optymizm. Super, że zarażasz optymizmem bo tak jest, ale nie zawsze da się go tyle w codziennym życiu znaleźć. Pozdrawiam Cię gorąco i cieszę się że trafiłam na Twojego bloga, bo dzięki niemu, a raczej dzięki Tobie też udaje mi się patrzeć na życie z większą radością, mimo tego, że marzenie mojego życia (własny dom) pewnie pozostanie na zawsze w moich marzeniach bo kiedy masz 1700zł wypłaty, mąż trochę więcej i dwójkę dzieci to potrzebna by była gigantyczna porcja optymizmu żeby liczyć że coś z tego będzie w czasach kiedy jednego dnia pracujesz a drugiego już nie, a jak weźmiesz kredyt to bank czeka każdego miesiąca i nie martwi się czy masz z czego oddać… Takie życie.

      4. Ula, ja uchodzę za perfekcyjną Panią domu wśród moich pracujących koleżanek. Porównują się i dołują, że u mnie zupa i drugie i czas z dziećmi spędzony. No niby tak, ale na koncie środki topnieją. Każdy kij ma dwa końce. Nie wymagaj od siebie nie wiadomo czego, nie zadręczaj się. Ja jedynie podpowiem Ci mój patent na szybkie obiady. Najpierw musisz zjeść dużo lodów w wysokich kubeczkach (polecam Cafe Latte) żeby zdobyć pojemniki. Można oczywiście kupić, no ale wersja nr 1 jest znacznie przyjemniejsza 😉 Potem jak już gotujesz zupę, to od razu 2 gary i zamrażasz w kubeczkach. Co do drugiego dania, to ja mam 3 szkła żaroodporne (jak nie masz większej ilości, to można rękaw do pieczenia) i jak już kupuję mięso, to od razu 4-6kg – schab, szynka, karkówka, łopatka, udziec z indyka, pierś z indyka… różnie. Tego dnia co je kupię wrzucam je w marynatę – można kupić gotową. Opłukanie mięs, rozrobienie marynaty i wytaplanie mięsa zajmie Ci może z 5-10 min. Następnego dnia wrzucam wszystko do piekarnika i piekę (te które mają inne marynaty wrzucam do osobnych szkiełek). Jak wystygnie, kroję w plastry i zamrażam porcjami razem z sosem, który się wytopi z mięsa. Jak mam czas to zagęszczam sos z pieczenia mąką i dolewam śmietankę i koperek lub chrzan lub curry czy grzyby. Córka pisze mi małe karteczki i przyklejamy by było wiadomo co jest co. Wszystko wrzucamy do zamrażarki i tylko trzeba pamiętać by wieczorem wyjąć 2 kubeczki zupy i porcję mięsa na następny dzień. Do tego kuskus, który zalewasz tylko gorącą wodą i buraki ze słoika i wszyscy Cię mają za perfekcyjną panią domu. Jak ich lubisz, to im powiedz jak to robisz 🙂 Całuję Cię Dzielna Mamusiu, Ania

        1. Ania, a dolewasz wody do tego naczynia żaroodpornego jeszcze? Bo mi zawsze tłuszczyk odparuje i mięso robi się bardzo suche. Chyba że to wina naczynia żaroodpornego (z biedronki), albo temperatury (ok. 180 st.)? Ja też dużo mrożę, ale nie na taką skalę;-) Mrożę resztę rosołu-jako wywar do innej zupy. wywar z wieprzowiny lubię pod barszczyki. Mięso z rosołu +kapusta kiszona i pierogi robię i mrożę. I sznycle. A córce gotowałam zupy na ok. tydzień i też mroziłam w słoikach. Gotowałam królika do tego marchewkę, pietruszkę jako bazę a potem można było dodawać natkę pietruszki, koperek, brokuł, brukselkę, buraczki, kaszę, ryż i tworzyć różne zupy na 7-10 dni. Jaka wygoda. Jak zrobię pasztet też pół zamrażam, bo nam by się przejadł w końcu, a robić mniejszą porcję to i tak tyle samo czasu trzeba na przygotowanie. Napisz przepis na sos chrzanowy i na marynaty.

  3. Uwielbiam Cie..i Twoją mądrość życiową! oby jak najwięcej takich osób na świecie! nie narzekających, i doceniających to co ma!

  4. Hejka oj trafiłaś z tym postem w sama dziesiątkę. Dziś jest taki właśnie dzień gdzie wszystko mnie boli i chodzą te mrówki ale energia jest robić dalej. Wczorja z racji tego że świeciło słoneczko i stwierdziłam że dzieci chore wiec jesteśmy uziemnieni to oni się soba zajmą a mama pomyje okna wieczorem jak sie kładłam zmęczona to byłam obolała ale jednak nie myślałam po co tylko obmyślałam kolejny dzień bo może jak by było ładnie to podwórko by już trochę przygotował na wiosnę. Ja też jestem z tych co to muszą się narobić i niestety nie umieją rozdzielać pracy innym a wszystko sami bo wtedy jest napewno zrobione. Czasami jak widzę młodych i słyszę oj współczuje pani cały czas dzieci dom to z chęcią bym zaczeła krzyczeć. Ja uwielbiam swój dom i swoję dzieciaki choć są takie dni że mam dość i nie wiem za co się złapać to wole to niż siedzenie za biurkiem. Jak dziecko już w szkole to i zajęć dużo a jak sprawdzasz lekcję to się naśmiejesz i napłaczesz różnie ale tak jak mówisz to najlepsze co mamy. I najważniejsze to żeby siły były i ta praca bo po co żyć. Ach rozpisałam się ale teraz to już mam siłe na cały tydzień ukradłam ja od was . Ale wrazie co mam tę moc i oddaję z nawiązką. Więc dziękuję i życzę wam mnustwo siły i miłego dnia. Buzialki Agnieszka

  5. Zdecydowanie robić i być szczęśliwym. U mnie jest podobnie dwójka dzieci 4 i 13 czasem mówię sobie uśpię Lenę i szybko wstaje bo jeszcze tyle do zrobienia, ale często jest tak że zasypiamy razem. Rano później się dzieje…. latam jak poparzona bo oczywiście wszystko robię rano aby się wyrobić i jeszcze nie spóźnić do pracy. Ale powiem tak w pracy już spokój ( księgowa) siedzę księguję i można powiedzieć odpoczywam …….. I wracając do domu zaczyna się, ale kocham ten harmider. A robić będę długo bo aż do emerytury i modlę się żeby mi zdrowia nie zabrakło . Pozdrawiamy z Łodzi.

  6. Julko kochana gdzie ten odkurzacz? Dobrze linka wstawiłaś? Bo wiesz, już mi się dawno taki marzy, może bym pokazała mężowi i kto wie?

  7. Uwielbiam Twoje posty, nawet jeśli są tablicą ogłoszeń.. ( czyt. post sponsorowany hihi)..
    Też uwielbiam się orobić i poczuć takie satysfakcjonujące zmęczenie.. i nie rozumiem ludzi , którym się nie chce i wolą biadolić..

  8. Najważniejsze to właśnie nie narzekać i cieszyć się tym, że można. Jak czasami zmęczona jestem, jak psioczę że ma dosyć, że Antek cały dzień na rękach, Maja taka absorbująca, w domu ciągle sprzątam a zaraz od nowa bałagan, to mój mąż wtedy zawsze tak na mnie patrzy i pyta czy ja bym naprawdę chciała coś inaczej? I ja od razu wiem, że nigdy w życiu! Bo najważniejsze dla mnie to moje dzieciaki, ten dom, my, nasza codzienność. Raz spędzona na kanapie, a najczęściej tak że nie ma w co w ręce włożyć i masz rację wtedy jest najpiękniej. A po drugie zawsze sobie myślę, że co to za wysiłek, tak naprawdę ciężko to mają Ci, co kopalniach pracują, albo od rana do nocy na budowie zasuwają żeby rodzinie na chleb starczyło. Czym przy tym jest odkurzenie, zrobienie prania i pobawienie się z dzieckiem? Samą przyjemnością! Uściski Julia!

    1. dokładnie tak, cieszyć się tym, ze można!!!
      zapadło mi w pamięć, jak Regina Brett pisała o swoim znajomym, który na wszystko mówił, nie muszę, a mogę, np zawieźć dzieci do szkoły, wykonać obowiązki domowe.
      Super, że mogę to wszystko robić.
      wczoraj nogi piekły, jak przed północą kończyłam pieczenie czwartego ciasta dla Mamy. ale co tam, kładłam się z uśmiechem, niech Krysia ma imieniny, jak się patrzy 🙂

    2. Weszłam na Pani blog – ależ u Pani pięknie!!! Gdybym tak potrafiła urządzić własny kąt nawet bałagan w nim byłby mi nie straszny.

    3. i otóż to. no ja tak myślę, że te czasy bardzo nas robestwiły i nam ciągle za mało. bo wakacji nie było, bo na bieg i bieg..
      oglądałam ostatnio w expresie reporterów o takim ojcu co leży sparaliżowany i przy nim robią, nawet Jego małe dzieci..
      jak On by chciał mieć taki bieg i bieg i tych wakacji co ich nie ma..

  9. pamietasz jak pisalam, ze wydawalas mi sie oschla? to nie to mialam na mysli, mi samej cos w tym nie pasowalo. w pierwszym wrazeniu widac Twoja pewnosc siebie, ale taka, ze az sie przestraszyc mozna. Ta pewnosc siebie masz – i nikt Ci jej nie zabierze, ale nie trzeba sie jej bac :). Potem ten filmik z green i strasznie sie ciesze, ze go umiescilas. Swoja madroscia zyciowa nie jedna moglabys nauczyc zycia, chociaz zapewne kazdy sam na swoj sposob musi go przezyc. Ja zaczelam czytac Twojego bloga od jego poczatku. Zawsze frapowalo mnie zdjecie profilowe – skad ta lalka 🙂 teraz juz wiem. Uwielbiam czekac na Twoje wpisy, zawsze w jakis sposob poruszaja – a to chyba doceniam najbardziej, ze wywoluja lzy i cudowne refleksje. Dziekuje za ta mozliwosc i to, ze dajesz tu ogromny, pelen serca kawalek siebie i swojego domu, caluje..

    ps. przepraszam za brak polskich znakow
    pozdrawiam,
    Ilona

  10. Jak zawsze trafnie. Uwielbiam Cię czytać. Skąd u Ciebie taka mądrość życiowa Julia? Podziwiam naprawdę, bo ja w Twoim wieku to byłam głupia jak but….tak myślę. Masz rację z tą nieustanną robotą, męczy jak cholera ale jaką daje satysfakcję! Ja należę do tych mam które wracają z pracy po 18:00 i tak jak napisalas jeszcze obiad, jeszcze lekcje, prace dodatkowe, sprawdziany,domowe obowiazki, a jednak nie ma dnia zebym nie spedzila czasu z dziecmi. Moja corka, 13 lat, opowiada mi o wszystkim, mozemy gadac godzinami, czasami obiadu nie zrobie tylko pizze zamowie ale obgadanie calego dnia z dziecmi, mam jescze syna lat 14, to rzecz swieta. I chociaz poznym wieczorem padam na twarz to nie wyobrazam sobie ze mogloby byc inaczej. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  11. Ja robię i jestem szczęśliwa. Jak mnie nachodzi marudzenie, to powtarzam: „to Dar jest. Że je masz, że możesz się nimi opiekować. Minie, przeleci, w świat pójdą. A ty z marudzeniem i poczuciem winy zostaniesz. Dar dostałaś. Nie zmarnuj.”

  12. Jak ja uwielbiam te twoje wpisy, te rozmyślania!!! No, niemożliwie aż! Bo takie mi bliskie, takie moje wręcz… Czytam z łezką w oku, chłonę… Wyczekując kolejnych wciąż i wciąż..
    Pozdrawiam, Kochana!!!

  13. Czekalam na swoje jedyne dziecko latami. Bedac w ciazy slyszalam,ze teraz to caly swiat mi sie zmieni,ze to rewolucja itp…(slowa wypowiadane z wieloma wzdychaniami i zatroskana mina).Kiedy M.sie urodzil slyszalam ciagle „No tak, noce nieprzespane, wstawac trzeba, jesc dawac,pieluchy,kupy,spanie i tak w kolko)TerazM.zaczal raczkowac wiec slysze” No teraz to juz po was! caly czas na oku trzeba miec.czasu na sikanie nawet nie ma. Znajoma ktora ma pierwszoklasitke mowi do mnie”Ciesz sie z tego co masz teraz. jak pojdzie do szkoly to dopiero zobaczysz .masakra,mowie ci. i tak w kolko. i tak sobie mysle ,ze ja tak w ogole nie czuje!tak jestem zmeczona,tak,bywam upierdliwa dla meza,tak,mam czasem dosc,ale CIESZE SIE ZE MOGE SIE ZAJAC WLASNYM DZIECKIEM!!!!ZE JE MAM!!!! pytam wiec tych wszystkich wzdychajacych,utyskujacych,umordowanych PO CO MIEC DZIECI skoro to taka gehenna????po co sie tak meczyc????po cholere???Nastawienie do zycia jest dla mnie niezwykle wazne.Dokladnie to co napisalas.Od nas zalezy jak nam sie bedzie zylo. A urobic tez sie lubie, Choc do Twojej perfekcji w sprzataniu mi daleko:)Buziaki dla Was.Uwielbiam ten blog!

  14. A moze zechcialabys sie podzielic i zastanowic sie nad wspisami o ksiazkach? Swoich ksiazkach? Ksiazkach, ktore masz w sercu i czesto do nich wracasz? Pamietam, ze ksiazki sa wazne w Twoim zyciu, kazda zostawiasz i czasem do nich ponownie siegasz. Jak na nie trafiasz? I czym sie kierujesz siegajac po ksiazki? Tak mi przyszlo do glowy – oczywiscie tylko jezeli mialabys ochote.

    caluje,
    Ilona

  15. Narobić sie trzeba! Zgadzam sie! Siedzę z dwójka dzieci w domu, sa w podobnym wieku do twoich i nawet na 5 minut nie siadam. Chyba ze karmie młodsze. Ciagle cos. Zamiatanie, pranie, tu zabawki, tam jedzenie pod stołem…. Mój mąż jest po studiach. Zrezygnował z pracy w sprzedaży bo teraz mobbing jest na porządku dziennym, nie sprzedaż to cie zwolnimy. Zrobil kilka drogich kursów i dzieki temu dostał prace w firmie wykonującej roboty dla kopalni. Pracował 7 dni w tygodniu, w szybie windowym na wysokości 500 metrów zaczepiony na szelkach. Cug tam jest taki ze woda do góry leci. Tam to dopiero narobić sie trzeba. Sztygar dawal mu najgorsza robotę bo mąż nie chcial nigdy z nimi wódki pic. A za cały miesiąc roboty wynagrodzenie 2900 bo kryzys jest. Rata hipoteki 1100 zł a gdzie reszta? Dobrze ze jeszcze ja mam jakas prace. Jakis czas temu mąż zrezygnował ze swojej pracy i wyjechał do Niemiec. Tam zarobi tyle ze utrzyma cała rodzine. Pewnie w innych krajach jest gorzej ale tu tez nie jest dobrze. Wyzysk na każdym kroku. Ktos powie otwórz swoją firmę. Jasne! Ale bez znajomosci skąd wiezmiesz kontrakty…. A jak zrobisz komuś konkurencje to szybko cie wyeliminuje……

  16. Julio, czytam Cię niezmiennie od początku. Czasem komentuje a czasem nie. Nie raz i nie dwa zazdroszczę. Ale w czym rzecz, nie chodzi mi to o piękne rzeczy, którymi masz możliwość się otaczać. Nie uważam, że szczęście mojego dziecka zależy od tego czy bawi się zabawką za 30 zł czy za 300 zł. Moje nie zależy od tego czy chodzę w baldresówie za 300 zł, czy spódnicy za 10 zł, a też uwielbiam rzeczy piękne. Chodzi mi o to, że łatwo jest cieszyć się życiem kiedy możesz dać swoim dzieciom siebie w pełnym wymiarze, kiedy możesz gotować 3 obiady dziennie bo masz na to czas, kiedy możesz odkurzać i co 10 minut – bo jesteś w domu. Łatwo celebrować życie gdy można żyć tak jak Ty. Ale niestety w tym kraju większość kobiet musi pracować a tylko nie liczne mają tak ogromne szczęście. I po 10-12 godzinach w pracy muszą zrobić to wszystko na co Ty masz cały dzien. I nadrobić czas z dzieckiem, i ugotować i uprać i uprasować.
    Ja mam małą córeczkę i niedługo muszę wrócić do pracy. Dziękuję Bogu, że stać mnie na nianię a nie muszę oddać jej do żłobka. I jak Boga kocham marzę o tym, żeby padać na twarz po 14 godzinach na nogach ale móc z nią być do 3 roku życia. A nie mogę. I niestety nie zawsze mamy takie życie jakie chciałybyśmy mieć – bo czy mój mąż jest gorszy bo nie zarabia tyle, żebym ja nie musiała pracować. Nie jest, bo pracuje po 14-16 godzin na dobę. Ja mam dwa etaty.
    Julio nie oceniam Cię, nie krytykuję. Tylko czasami warto patrzeć dalej.
    Nie wnikam w produkty które polecasz na blogu, bo to indywidualna sprawa czy kogoś stać na body za 100 zł czy nawilżacz za 2500. Ale na Boga nie mów, że masz takie życie bo ciężko pracujecie bo miliony ludzi pracuje ciężko. I czytając tego typu posty mam jedną myśl: co ja k**** robię źle.
    Ściskam Cię mocno i życzę najwięcej szczęścia ile tylko można przyjąć, bo fajna z Ciebie babka.

    1. Małgosiu, masz o mnie tylko te informacje jakie czytasz na blogu i ani odrobinę więcej. jak myślisz czy na blogu jest opisane całe moje życie czy tylko jego skrawek? Małgosiu, ja pracuje. pracuje w domu. mówię o pracy gdzie zarabiam pieniądze. wiesz jak trudno to pogodzic? wiesz jak marzę czasami by wyjsc do biura i móc spokojnie popracować? nie mam takiej możliwości. obiady muszę ugotować trzy bo inacze dwojka ludzi bedzie głodna. z Benkiem na ręku obieram włoszczyznę i gadam przez telefon w sprawie służbowej.. mogłabym milion rzeczy wymieniac o ktorych czytelnik nie wie..
      Małgoś, uznaję więc, że tego nie czytałam bo tam mało się ma do mojego życia tutaj 🙂
      to co piszesz jest tylko wyobrażeniem po tym co czytasz 🙂
      ściskam i lecę do przedszkola.

      1. Nie zgodzę sie z Tobą Julia.
        Ja również mam własna dzialalnosc, rowniez pracuje w domu i muszę łączyć bycie mamą z pracą zawodową. Rzeczywiście nie jest to takie proste, jak by sie mogło wydawać, bo czasem nie wiem czy aktualnie jestem w pracy czy juz po. I czy w ogole kiedykolwiek jestem „po pracy”.
        Mimo wszystko myśle, ze duzo łatwiej w takiej konfiguracji poświęcać czas dzieciom. Po prostu jestesmy w domu, praktycznie zawsze. Jesli dzwonią z przedszkola, ze corka ma gorączkę, nie ma problemu, zeby rzucić wszystko i po nią podjechać. Kiedy o 15:30 w przedszkolu przedstawienie – nie musze z niego rezygnować, albo tydz.wczesniej informować szefa, ze bede chciała wczesniej wyjsc. Tak, czasem mi głupio, kiedy rozmawiam z klientem przez tel., a moje dziecko krzyczy do słuchawki: mamo kupa! Ale klient zrozumie…
        Podziwiam, szczerze podziwiam kobiety, ktore pracują na etacie i starają sie jeszcze dać dzieciom siebie po powrocie z pracy. Uważam, ze to duzo trudniejsze.
        A jesli marzysz o tym, zeby wyjsc czasem do biura – wynajmij jakis lokal, wstaw komputer i wychodź na kilka godzin dziennie „do pracy”. Sama przez moment myślałam o takim rozwiązaniu, ale nie oszukujmy sie, pracowac w domu będąc samą sobie szefem jest łatwiej…i przyjemniej. Być mamą też. Nie porównuj sie do kobiet, ktore 10-12h sa poza domem. My mamy łatwiej, do tego dobrze zarabiamy i mieszkamy w ładnych domach. Trochę sie przeceniasz…

        1. Pola, dużo masz racji, bardzo dużo.
          To zdecydowanie inne przywileje kiedy pracuje sie w domu. Jednak bazujesz na swoim przykładzie, nie do końca znasz mój i ostatnie zdanie jest dla mnie po prostu przykre. A przecież ja nie mowię, ze Bóg wie jaka bohaterka jestem, pisze bloga o tym jak mi dobrze. Twój komentarz bardzo fajny, jednak pamietaj prosze nie oceniać nie znając.

          1. Ok, przepraszam, moim celem nie jest sprawianie przykrości komukolwiek.
            Jasne, ze nie znam szczegółów na temat Twojego zycia, ale wypowiadam sie w temacie bycia matką pracującą w domu, a mamą na etacie.

          2. choć moja znajoma móiw, że zwariowałaby w domu z dziećmi i praca. woli isc do pracy w biurze na spokojnie usiąść z kawa, potem stęskniona do dzieci pędzi. sprzatanie, pranie na sobotę zostawia.. wszystko zalezy od człowieka i Jego potrzeb.

          3. Ale my mamy wybór. Tak jak pisałam – nie jest trudno wynająć lokal/biuro i „wychodzić” do pracy. Pojsc tam np. na 5h i caly ten czas poświecić na prace (bez rozpraszania sie obowiązkami domowymi i matczynymi). Lokal oczywiscie kosztuje, ale to juz kwestia tego, co jest dla nas priorytetem. Znam kobiety prowadzące własny biznes, ktore wybrały taki model.
            Mimo wszystko uważam, ze nawet przy takim układzie mamy zdecydowanie łatwiej niz kobiety pracujące po 10h na etacie.

          4. Mnie bardziej denerwuje co innego. Większości ludzi sie wydaje, ze jak pracuje w domu, to w zasadzie nie pracuje, a tak w ogole to nie wiem co to znaczy prawdziwa praca. A to jest nieprawda. Nikt nikomu za darmo nic nie daje i ja tez musze swoje zrobic każdego dnia, tyle ze z dzieckiem przy cycku, albo krojąc marchewkę. Ale to temat na inna dyskusje. Na pewno przy tym modelu łatwiej jest spędzać duzo czasu z dziecmi i byc przy nich zawsze, gdy tego potrzebują. To ja widziałam pierwsze kroki mojej starszej córki i tego nikt mi nie odbierze. Nie było żadnej niańki, dopiero teraz poszła do przedszkola (jak Tosia). Miałam wybór, mogłam byc 3 lata z dzieckiem i to samo zrobie teraz przy młodszej. Nie wyobrażam sobie inaczej. Ale sa kobiety, ktore po wychowawczym po prostu MUSZA iść do pracy i wtedy: żłobek, niańka? Nie ma wyjścia.. Teraz i tak jest fantastycznie, bo jest 1rok wolnego, ale wczesniej było 6miesiecy. I wyobraź sobie, ze musisz takiego Benka dać np. do żłobka i zapieprzac na 10h do biura. To jest jednak duzo trudniejsze dla matki. A gdzie jeszcze czas na sprzatanie, obiad, odebranie drugiego dziecka z przedszkola.., nie mowie juz o twórczym spędzaniu czasu z dziecmi.
            I tak codziennie.
            U nas mimo wszystko kazdy dzien wyglada inaczej. A jak cie szlag trafia w domu, to mozna wziąć młodsze dziecko pod pache i pojsc na kawę z przyjaciółką. Tak po prostu.. No chyba, ze przyjaciółka pracuje w korpo..

    2. Rozumiem Twoją frustrację, ale…. powinniśmy się frustrować na każdym kroku: bo w serialach nawet jak mają źle to mają dobrze, bo w telewizji na domo pokazują domy, których nie możemy mieć, bo Perfekcyjna Pani Domu sprząta na szpilkach, bo w programach kulinarnych robią takie potrawy, że my nie wiemy gdzie kupić składniki, bo w programach rozrywkowych pokazują sukienki po kilkadziesiąt tysięcy złotych, bo gdzieś puszczają pokaz mody nieużytecznych ubrań wartych fortunę i na co ci to, bo w reklamie dzieci zdrowieją po łyżeczce syropu, bo pokazują auta warte kilka domów… i wszystko to może doprowadzić do furii kiedy masz wypłaty z 1500zł. ALE…ale, ale… oni są tak daleko, za szklanym ekranem, że nam to nie przeszkadza specjalnie. Patrzymy, czasem się dowiemy, zainspirujemy, skrytykujemy, poplotkujemy, ale się nie wyładowujemy.
      Julka jest bliżej. Związuje się, przywiązuje, sprawia że ma coś za co ją lubimy, jest bliżej. I może ma coś czego jej zazdrościmy. Kto wie… Ale może powinniśmy zapytać po co tu wchodzimy i co nam to daje. Ja wchodzę i szukam inspiracji. Nie interesuje mnie akurat nawilżacz powietrza ani odkurzacz bo nie potrzebuję. Nie interesują mnie ubrania, sukienki. Ale znajduję inspirację książkowe, na które mnie stać i to mi wystarczy. Z blogiem jak z programem tv. nie lubisz. przełącz.

      1. Julia masz rację – widzę tyle ile Ty sama pokazujesz. I nie oceniam Ciebie a raczej siebie i swoje życie.
        A Ty paula nie zrozumiałaś mojego komentarza. Mi chodzi o to, że też pracuję od świtu do nocy, też urabiam ręce po łokcie, męża oglądam na zdjęciach. Nie istotne na co mnie stać a na co nie, bo to sprawa drugorzędna. Ale o to, że nie mogę być z moim dzieckiem cały dzień, że muszę ją oddać niani bo inaczej stracę pracę, że pomimo tego że dajemy z siebie 200% to i tak jest jak jest. I zawsze można powiedzieć: jak Ci nie pasuje to, to zmień, załóż bloga itd. itd.. A ja tu nie piszę, że Julce jest lekko w życiu tylko że pracując widzi sens swoje pracy. Że wakacje spędza w domu bo chce a nie bo musi. A ja osobiście marzę o tym żeby pracować w domu, żeby patrzeć jak moje dziecko rośnie i się rozwija. Tylko nie każdy zawód można w domu wykonywać i nie każdy może być blogerem. I paula nie zazdroszczę Juli ciuchów, zabawek Jej dzieciom, pięknego domu czy ślicznego wózka. Zazdroszczę, że Jej praca pozwala Jej urobić się po te łokcie w domu.

        1. Małgosiu, spędzam wakacje w domu, bo mój mąż nie może z firmy wyjsc nawet na godzinę. jest tam od 8ej do 22ej. i w weekendy też.
          na wakacje nie jedziemy bo On nie może, ale może za trzy lata będzie mógł..
          i dlatego, że na wakacje wspólne nie mozemy jechać to pokochałam wakacje wspólne na tarasie w domu.
          są piękne. jak pachnie jak się trawę skosi, a ten odgłos zraszacza do trawy ubóstwiam. i my w tym zdrowi..
          to są piękne wakacje, te na które mogę sobie pozwolić.
          jest takie stare ja świat powiedzenie „jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma”..
          i ja nad życie lubię moje wakacje w domu.. bo nie można mieć wszystkiego.

          1. Widzisz Julio, pierwszy raz od lat ma wrażenie że czytasz to co chcesz wyczytać, a nie to co próbuję Ci przekazać. Nie chcę się licytować. Mój mąż od 4 lat był na urlopie 5 dni gdy urodziło nam się dziecko. Pod telefonem 24/24 i z nosem w komputerze. Nie miał wyboru – musiał. Nie w tym rzecz,
            Nie można mieć wszystkiego. Tylko mam wrażenie, że w tym całym naszym życiu mogłoby chodzić o trochę więcej niż tylko o mijanie się w drzwiach 7 dni w tygodniu, bo jak mąż w domu to ja do pracy, o coś więcej niż kilka miesięcy macierzyńskiego bo Cię z roboty wywalą, o coś więcej niż wspólny urlop w terminie „nigdy” bo od 7 lat nigdzie nie byliśmy razem. Nie skarżę się, bo jestem wdzięczna że mam zdrowe dziecko i mamy co jeść. Chciałabym żeby było nas „stać” na czas z Nią. A okazuje się, że pomimo ciągłej pracy od wielu lat nie możemy sobie na to pozwolić.

          2. o nie, nie Małgoś, ja za nic nie wyczytuję złych rzeczy, wręcz przeciwnie, ja chce tylko napisać, że my mamy też normalne problemy, ja ani się nie licytuje a barrdziej chce pokazać, że za tym co jest na blogu jest jeszcze dużo więcej..
            też marzy mi się czas z Adasiem, ale tłumaczę sobie, że nadejdzie, że teraz taki okres.. dzieci małe, firma od nowa..

        2. No rzeczywiście chyba nie zrozumiałam, że bardziej chodzi o to, że masz mało manewrów i nie możesz w obecnej sytuacji robić tego co pragniesz i żyć jak pragniesz, bo musisz tak jak narzuca sytuacja. więc raczej chodzi o to, że nie jesteś wolna. U nas jest podobnie, choć wolności mam już więcej. Babcie pilnowały córki i wracałam do domu z wywieszonym językiem bo od 15 czekały niemal w oknie. Jak było napisałam gdzieś w komentarzach. Jednak dużo robi podejście. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Jak to się mówi…Mnie trafiało jak wróciłam do pracy a szwagier na przeciwko budował nowy dom, a ja z jego rodzicami w malutkim domku. Popołudniami z dzieckiem na rękach patrzyłam przez okno jak się wznosi, a mój mąż zamiast być z nami w domu choć odrobinę chodził i pomagał na budowie, a ja w soboty wydawałam obiad wszystkim „chłopom” w tym majstrom. Mówiłam sobie „nie za moje pieniądze” i powtarzałam często w myślach. Mieszkają w tym domu, ale teraz mówią, że za mały. A my mamy 2 pokoje i jest nam ok. Może kiedyś coś dobudujemy. W moim przypadku lepiej jak nie analizuję, ale żyję.

    3. Kiedys znana blogerka modowo-parentingowo-lifestylowa napisala że ma już dosc czytania blogów, w ktorch opisuje sie slowlife z dziecmi w domu, gotującą się na kuchni pomidorową, cisze i spokuj, bo ona prawadzi bloga i nie ma czasu sie po d… podrapać i nie wierzy w takie sielanki blogerów. Ja też nie wierze! Blogi, intagram itp „naginają” rzeczywitość, pokazuje się to co chce się pokazać. Jak się chce zarobić na blogu, mieć dużo lajków to trzeba pisać bajki 🙂 ja się na to nie nabieram 🙂 i na te promowane produkty też nie, kupiłam kilka razy to za czym wszyscy tak szaleli i okazało sie to zwykłą rzeczą, zabawką za wysoką cenę…..

      1. Aniu, szczerze, zapraszam Cię do siebie, wpadnij na dzień, dwa, zobacz czy naginam. nigdy, nigdy nie skłamałam czytelnika.
        najzwyczajniej na świecie można żyć w zgodzie ze sobą, z losem, dobrym swoim losem..
        nie trzeba mieć bałaganu, tłustych włosów i złego humoru.. można żyć tak jak na instagramie pokazane, tylko się trzeba narobić, a ja tę robotę lubię..

      2. no i ja też nie mam czasu się po d podrapać a w garze pomidorowa, cisza, spokój.. 🙂
        i który blog pisze bajki? bo ja takiego nie znam. wierzę, że można fajnie żyć dlaczego miałabym to podważać?

      3. chociaż masz rację w tym, że na insta nikt nie pokazuje do końca wsyztskiego. ale każdy zdrowo myślący człowiek wie, że jak jest zdjęcie z mężem i podpis „kocham Go nad życie” tzn że Go kocha nad życie, ale jak wszyscy czasami się kłócą. to nie trzeba być alfą i omegą by to wiedzieć.

      4. ze tez sie chce ludziom, naprawde -nie szkoda czasu na to ? nie lepiej samemu ta pomidorowke trzasnac w garze, do meza sie przytulic z dziecmi pobaraszkowac I na swiat spojzec inacej I na drugiego czlowieka cieplej zamiast tracic czas na jakies wyidealizowane blogi a potem gadac ze u innych to sielanka na pokaz, I moze wtedy sie ta sielanke dostrzeze u siebie I w tych blogach co to niby na pokaz . albo taki product sprawdzic, zasiegnac opini gdzie indziej jeszcze, bo przeciez komus sie podoba a komus nie, mocno wierze ze trzeba umiec spojrzec na wszystko z dobrocia w sercu I oczach by moc dostrzec czego nie widac – I wlasnie tym sie chyba roznimy, u jednych dobroc serca taka zwykla I prosta ze dobro wszedzie znajda chocby ciezko bylo jak nie wiem co a u innych na pokaz a w srodku …pusto …
        P.S no to ja moj przydzial na komentarze ( dzis 3 dluuugie) wykorzystalam w tym polroczu 🙂 na swoje wytlumaczenie powiem tylko ze czasu duzo bo dzis wolne I pomidorowka z wczoraj w lodowce 🙂

    4. coś mnie dziś wzięło na wtrącanie się… Na pewno nie robisz nic źle, też kiedyś o tym myślałam. Nie chcę się „wyścigować” 'kto ma gorzej’, bo to kwestia podejścia, ale popatrz: Mam 1,5 rocznego synka, jestem w 5 miesiącu ciąży,nie mam irobotów, a zamiast nawilżacza mam miski na kaflowych piecach, do których ciężko nosić węgiel i nieogrzewaną łazienkę, pracuję zawodowo a mąż jest w domu tylko w weekendy i to nie wszystkie (w ten np. nie:( ) A ja sobie celebruję życie, i to jest łatwe…bo po prostu cudownie, że je mam.

  17. Dziś dostrzegłam w Twoim pisaniu styl Myśliwskiego 🙂 Olśnienie 🙂 Choć kiedyś mówiłaś o tym w nagraniu. I nie skojarzyłam tego czytając Cię bezpośrednio po tym tylko właśnie teraz. No nic to. Kamień na kamieniu.
    Pozdrawiam ciepło i uwielbiam zdjęcia!

  18. Ja podobnie jak Ty uwielbiam być urobiona. Wtedy wiem, że jestem zmęczona, bo nad czym się napracowałam. Narobiła się kiedy dziewczynki były niemowlakami, teraz to przyjemność. Kiedyś ktoś mi narzucił, że na blogu piszę tylko pozytywne rzeczy, że nie wierzy mi że czasem mam dość. Nie rozumie dlaczego mam pisać o czymś źle skoro sama tego chciałam, chciałam mieć dzieci i chciałam się przy nić narobić. I nie rozumie kobiet które wiecznie narzekają, przecież same tego chciały.
    ps. odkurzacz znam 🙂
    Całuje :*:*:*

  19. Może i posty sponsorowane, może na 90% tych rzeczy mnie nie stać, ale ciesze się że można zobaczyć, pomarzyć, zaplanować lub…. znaleźć/zrobić coś podobnego:) pozdrawiam! a teraz do prasowania marsz bo macierzyński to nie przelewki ;P

  20. Podzielę się moją historią… jak córcia miała pór roku wróciłam do pracy. Wstawałam o 5. Jak zaspałam to później biegałam jak wariat i cudem zdążyłyśmy. W zimie mąż grzał auto. Jak go nie było też było. Do pracy 29 km, po drodze, na 23 km zatrzymywałam się u mamy i zostawałam córcię pod jej opieką. Potem wracałam po nią, ale nigdy nie mogłyśmy się szybko zebrać więc w domu byłyśmy na 17. Potem do opieki dołączyła teściowa średnio 2 razy w tygodniu. I tak kursowałyśmy. Raz zgubiłam rano klucz od domu-wychodziłyśmy przez okno, które zastawiłyśmy doniczką. Po pracy siedziałyśmy i bawiłyśmy się z 2 godziny. Potem jak zasnęła latałam jak oparzona. Byłam zwarta i gotowa. Napięta jak struna. W lecie robiłam przetwory, soki po nocach. Nie było super czysto, ale dawałam radę. Potrafiłam wstać o 4 żeby ugotować zupę. Jak w szwajcarskim zegarku: obowiązki i przyjemności: spacery, place zabaw… Cyk, cyk. Jak przychodził urlop coś mi się działo, że wszystko nie ma sensu, że do bani takie życie. Jak przychodził wieczór w niedzielę już coś mi się działo. Ale nic nikomu nie mówiłam. Nawet jak ktoś się żalił do mnie to ja nie.
    Koleżanki w pracy mówiły: „Nie dasz rady”, „Współczujemy ci”. Nigdy się nie żaliłam! Nie czułam się nieszczęśliwa, nie potrzebowałam litości. Wszystko cyk, cyk. Napięta jak struna.
    A gdy córka poszła do przedszkola i mąż ją wyprawia i odwozi to zdałam sobie sprawę, że ta struna była nadszarpana. Dużo nerwów. Wychodzisz z torebką do pracy i czujesz różnicę. Zamykasz za sobą drzwi i jest inaczej. Nie chce ci się już do 2 w nocy robić przetworów, bo dziecko masz duże i wyrabiasz się do 22. Nie chce ci się już bo już nie musisz. I jeśli kiedyś drugie dziecko, to już mi się nie chce tak wszystko jak z pierwszym. Nie chce mi się tak nie dosypiać i niedojadać.

  21. Robić i ja lubię, kiedyś rodzice jednego chłopaka mojego to do niego często mówili że ja „robotna” 😉 ale czasem mi się nie chce i taki syf w domu się robi,że potem pluję sobie w twarz i klnę pod nosem. A z tym czasem dla dzieci to mi tak zawsze mało i zamartwiam się że to moje dziecko zaniedbywane jest, a potem jak zobaczę czy posłucham to się okazuje że w porównaniu do innych rodzin to my z Agatką tego czasu mnóstwo spędzamy. Ale tak jak piszesz wszystko zależy od potrzeb rodziców, bo dzieci to zawsze chciałyby dużo. A ten robot… Ja już kiedyś na raty chciałam wziąć 😛 a potem okazyjnie kupiliśmy taki najcichszy roczny za 300 zł bo rodzina za granicę się przeprowadzała i też zadowolona jestem, chociaż muszę go ciągnąć po piętrach ;P e tam,kiedyś sobie kupię i taki 😉

  22. Cześć,
    Hmmm… Julka a jak ty godzisz to wszystko? Jak dzielisz uwagę? Uwagę pomiędzy gościa a dziecko, pomiędzy obiad a dziecko, pomiędzy bloga a dziecko, pomiędzy sprzątanie a dziecko, pomiędzy własne pasje a dziecko? Część rzeczy udaje mi się robić razem z dzieckiem ku radości obojga, nauczyłam się też zostawiać jakąś pracę kiedy dziecko mnie potrzebuje i wracać do niej za chwilę – np. po obiedzie sprzątam 3 godziny a pracy jest na 15 minut (marzy mi się czasem tak od A do Z, ale staram się w to nie wnikać, szkoda nerwów). Masz jakieś mądre sposoby? Mam wrażenie, że kiedy jestem z dzieckiem myślę cały czas o tym nieposprzątanym obiedzie a kiedy sprzątam obiad to myślę tylko o dziecku. Jak sobie z tym radzisz?

    1. to mam podobnie. trudno to pogodzić. też czasami zostawiam gary po obiedzie i idziemy na spacer. staram się zawsze sprzątać na bieżąco, ale są dni gdzie najzwyczajniej nie zdążę.
      często układamy domino a myślę, że tam taki bałagan został. uczę się tym nie przejmować. tłumaczę sobie, że czas mnie nie pili, nigdzie nie gonię i świat się nie zawali jak coś poczeka. trudno bo ja lubię mieć wszystko zrobione już. myślę, że to delemat każdej Mamy, który trudno rozwiązać, pogodzić..

  23. piata rano, dzwoni budzik przestawiam na drzemke a wtym czasie dzwon nastepny po drugiej stronie lozka, I tam tez bah na drzmke. lapiemy ddatkowe 10 minut bo przeciz dopiero sie poozylismy. wstaj I ide do kuchni nastawiam wode na herbate dla W, potem smaze jajka albo robie owsianke, pakuje lunch do torby ten co mu naszykowalam wieczorem on daje mi buziaka zamyka za soba drzwi. miele kawe a mlynek mam reczny , parze kubek kawy – W mowi ze kociol, ogarniam po pierwszym sniadaniu, na gorze slysze krzatanine a potem schodzi na dol Filip, robie mu sadzone I pomidorki I grzanke troche soku I juz biegnie myc zeby potem cmoka mnie I juz chwile po siodmej macha mi z drogi, potem biore prysznic budze maluchy, robimy platki albo grzanki, potem szukamy skarpetek, bo Julek uwaza ze mu w jednej wygodniej, potem idziemy do szkoly , rozmawiamy o glupotach jakichs, o 9 zaczynaja lekcje a ja pedze do pracy, potem kociol mam szybki lunch – domowej roboty, potem biegiem zeby jakiejs zakupy, a siaty ciezkie ze rece mi sie wyciagaja do ziemi. potem te iaty do domu jak zdarze, kota poglaskac bo sie siersciuch dopomina i wody w miske wlac I jakis snack I biegiem po dzieci a jak do szkoly wpadam to mam wrazeni ze tylko ja taka zmachana potargana, ale nicjuz wracamy z maluchami juz w domu, myjemy rece jakies przepychanki bo on mi to a ona tamto kot ie placze pod nogami, no masakra potem obiad, jakies przekaski dla dzieciakow bo glodne a jak mam juz obiad to siadamy I jemy, okolo 5 dolacza do nas Filip wiec siedzimy z nim I jemy dalej o 6 wszyscy robimy lekcje przy jednym wielkim stole, ja tez , albo pieke cos albo gofry robie takie z jagodami smietana I cukrem, I troche zaczynam lunch na jutro dla siebie I malza, potem przychodzi W I siada do obiadu, a my wokol iego z tymi lekcjami ja z praca albo z ta maka wszedzie w kuchni potem on im te lekcje sprawdza potem ich kapie , ja koncze lunche I troche ogarniam, potem czytamy bajki na zmiane raz ja chlopakom raz on Amelce, bo oni te pokoje maja teraz oddzielne I sie trochu chaos zrobil, potem on zmywa ja sie kape potem on sie kapie ja zmywam, sprzatam szykuje ubrania I torby itd. potem parze herbate bo szum wody w lazience ustal I wiem ze on zaraz zejdzie do mnie choc sily nie mamy I jest juz dawno po dziesiatej, on herbate ja kawe inke, czasem wino czasem z filmem do lozka czasem z ksiazka, I on mi zawsze juz na pol spiaco mowi ze to byl dobry dzien perelko I nawet buziaka da choc oczy juz sie dawno przymknely. jest grubo po dwunastej a ja leze I czasem jeszcze go prosze zeby drzwi sprawdzil I on sie piekli wtedy ale idzie a potem spi za nim do lozka wejdzie I czasem sie jeszcze w palucha u nogo walnie po drodze albo o kota potknie, a jak juz lezymy to przylazi ow kot wlasnie, potem dzieci wedruja oproz najstarszego a tu zaraz piata I budzik zaraz zadzwoni I znowu to dziesiec minut skradzione.
    a my nawet jak czlowiek na ryj pada to wiemy ze zarza weekend choc to dopiero wtorek minal, I spac dlugo bedziemy I sniadanie pozne I leniwe a jak nam sie zachce to do museum albo nad morze albo do parku I weekend wspolnie spedzimy albo lezec bedziemy na sofie I tylko popcorn robic I filmy ogladac a w kuchni drozdzowcem zapachnie co go z dziecmi na szybko zrobimy a W na szybko spaghetti I kot na sloncu albo przy grzejniku sie rozlozy aj te weekendy. albo znajomi wpadna albo moj brat z rodzina I zmeczeni wszyscy jacys poopowiadamy powspominamy posmiejemy sie a potem na ogrodzie zawinieci w koce przy kominku bedziemy myslec jakie to zycie cudowne jest I ile dobrego w nim choc nie ma sily sie ruczyc czasem.
    a my tu na tej obczyznie, z problemami, z codziennoscia z tym rozlanym mlekiem rano I brakiem dobrej kapusty z beczki , z praca od rana do wieczora z dojazdami co pol dnia zabieraja a I manna nam z nieba nie plynie , I czasem narzekamy I czasem sie nie chce, ale tresc w tym zycie I sens odnalezc umiemy, I cieszyc sie I chciec jest latwiej jak sie czlowiek na to zycie otworzy.
    dziekuje Ci Jula zes mi przypomniala, to com zapomniala w biegu – ze ja urobiona jak wol jestem bo w tej bieganinie to I o tym zmeczeniu nie mam czasu pomyslec albo zasne zanim bol w nogach abo plecach poczuje 🙂 I ze faworki dzieciom do szkoly musze zrobic bo maja przyniesc jakis slodycz ze swojego kraju a ja na nic innego pomyslu nie mam a zreszta moj 7latek Julek to tak te faworki wywija ze hurtowo zrobimy w poniedzialek 🙂

  24. Kurcze,mi też chodzi po głowie ten odkurzacz, ale mam wyrzuty sumienia, wiesz jedni nie mają w domu nic, a ja suszarka zmywarka i teraz samoodkurzacz sobie kupie, żeby mi się w głowie nie poprzewracało, może to dziwne, może jestem szalona

  25. Julia a jak ten odkurzacz radzi sobie z rogami np? Bo czytalam opinie, ze nie daje rady. I mysle czy brac czy nie. I ile czasu np odkurza salon, ja mam polaczony z kuchnia gdzies z 40m? I czy jest naprawde taki glosny?

    1. radzi fajnie bo ma taką szczotkę co wymiata z rogów, Ona wychodzi poza koło obudowy.
      u mnie odkurza jakieś pol godziny żeby było tak super. salon i kuchnia.
      nie jest cichy, ale nie jest głośny jak normalny odkurzacz.

  26. Julio-a ten azs to nie NOP przypadkiem???? Genialnie działa olej kokosowy nierafinowany, zamiast „kosmetyków” dedykowanych.
    Zmotywowałaś mnie:)-przeczytałam, poszłam umyć podłogi-a piszę już po:)

    1. nie, ja akurat jestem za szczepieniami i nie wiążę tego w ogóle. ma to po Adasiu, Adaś ma nawet do dziś pewne objawy.
      słyszałam też, że oleje konopi indyjskich są super.

  27. Amen, ja się cieszę, że mam dla kogo robić, bo patrząc na koleżanki „singielki” jak bardzo chciałaby mieć rodzinę, to wiem jakie mam szczęście. Upiec ciastka z synkiem, posadzić kwiatki, założyć pachnąca pościel…Mam jakąś straszną fobie wojny: czytam prawie wszystko o Rosji i Ukrainie i cieszę się, że nie muszę martwić się o życie rodziny, i jakby było strasznie jak musielibyśmy się pakować….uciekać i nie musiałabym już sprzątać, nie miała gdzie gotować, co prać to natychmiast dostaję kopa. I jeszcze jedno, mam w rodzinie dzieci, bez mamy którą rak im zabrał i jak pomyślę sobie ile ona by za to dała żeby upiec z nimi, ugotować, wypracować im koszule na przedstawienie to biorę się do roboty bo nie wiem ile mi zostało czasu i co tam Pan Bog zaplanował.

  28. Ja się długi czas żaliłam, że na nic nie mam czasu, bo dziecko, sprzątanie, zakupy itp. Aż w końcu przyszło olśnienie. I się okazało, że to nie robota mi tak dużo czasu zabiera tylko pierdoły i słaba organizacja. Wystarczyło się ogarnąć i teraz zrobię to, co muszę i jeszcze mam czas, na to co chcę. Znowu zaczęłam książki czytać i filmowe zaległości nadrabiam. Robota zrobiona, wszyscy zadowoleni, a ja mam czas dla siebie 🙂 Na wszystko jest w życiu czas. I na pracę i na rozrywki. No chyba, że się nie chce, to zawsze się znajdzie jakaś wymówka.

  29. Od nas tylko zależy jak nasze życie sobie poukładamy. ja równiez należę do pracocholików i w domu i w pracy.. ciągle gdzies pędzę i często nie nadążam za samą sobą. Zatrzymuje się dopiero przy dzieciach, to takie dla mnie święte chwile. Z których nie zrezygnuje nigdy w życiu. I podobnie jak TY, chocbym upadała na podłogę to musze przeczytac książeczki na dobranoc, choc czasem się litery w oczach przestawiają ze zmęczenia. I wtedy żałuję, że kupiłam synkowi takie dziecięce łózko, bo gdyby było normalnych gabarytów przycupnełabym i ja koło niego wtulona na chwilkę… a tak… zostaje dziecięce krzesełko lub skrawek łóżka na 150 cm długie 🙂

  30. O! Macie rekuperacje 🙂 Też planujemy w naszym domu. Jesteście zadowoleni? I faktycznie taka oszczędność na gazie/energii?

    Pozdrawiam 😉

  31. julia jak ty to robisz ze kazdy twoj wpis jaki bynie byl ja zawsze przerycze jurcze ty to jestes taka inna taka fajna super babka musi byc z ciebie :)umiesz sie cieszyc z prostych zwyczajnych rzeczy:)ja to tylko marudzic i narzekac umiem :(siedze z dupa w domu wiekszosc czasu na internecie robie to co musze byle szybbko byle usiasc boze jak ja marnuje sobie zycie:(
    prosze napisz bo jestem ciekawa jak ty mykesz te swoje podlogi ?tak zwyczajnie czy jakos specjalnie to drzewo?:)

  32. A ja jak o tych paznokciach przeczytalam, to jakbym siebie sama wczoraj widziala. Dzieci spia, cala czorka (lat 11,8 2 i baby 2m-ce). Ogarnieta kuchnia, zabawki zebrane, z herbatka zasiadlam na kanapie przy mezu i z laptopem na kolanach. I tak patrze na te moje paznokcie i na zegarek, 23:15, no chyba wyschna zanim sie maly obudzi. I jak raz na czerwono 🙂 I jakaz bylam szczesliwa, jak rano sie obudzilam i zaden sie nie odcisnal 🙂 I to prawda, ze mozna cuda jak sie chce. Ja teraz sie ciesze, ze pierwszy raz do Polski na Swieta WielkanoCne przYjade, od 3 lat nie bylam. Finowie nie obchadza tak tych swiat. Moj maz za pierwszym razem sie dziwil dlaczego ja jedzenie do kosciola targam. Ja zbyt religijna nie jestem, ale chce zeby dzieci mialy mozliwosc poznania tradycji polskiej. I tak sie na ten wyjazd ciesze, na co moj tato przy ostatniej rozmowie na skypie zapytal: ” Ty sama, z czworka dzieci, chce ci sie? Jak Ty masz sile?” A mi sie chce baaaardzo, juz sie doczekac nie moge. A jesli chodzi o wieczory to ja wieczorem dostaje tzw powera, natomiast u mnie ranki trudne, ciezko oko odkleic. I tez raz budzi mnie w nocy moja Amelka dwuletnia, a baby tak 4 razy:)

    1. jesu a ja myslalam ze taki gigant jestem bo mam trzy dzieci I daje rade – chyle czola I lece malowac paznokcie wieczorem 🙂

    2. jak ja lubię te Twoje komentarze.. One są takie prawdziwe i takie „moje”.. tyle w nich ciepła, radości, chęci..
      pokazują niedowiarkom, że można mieć nawet i czwórkę i siły za dwudziestu.
      ja mogłabym się od Ciebie uczyć i mało tego, chcę się od Ciebie uczyć. jesteś wielka!

  33. Julia, madra z Ciebie Babka!!!
    Tez lubie sie „urobic”, by potem miec satysfakcje. Moj „nieMaz” komentuje to , po co to tyle stac w kuchni, przeciez mozna kupic ciasto. Kupic ciasto, w zyciu!. Jedynie w kawiarni do kawy moge ,ale i tak nie zamawiam bo akurat dla mnie kawa i ciasto to kiepski duet.
    Przepraszam Julio, ale mam pytanie do Magdy- z jakiej czesci Polski pochodzisz? Zaintrygowalo mnie to „I jak raz na czerwono”- ostatnio slyszalam to u mojej Babci.
    Ogarniecie czworki to dla mnie kosmos, chociaz sama mam troje rodzenstwa.

    1. a ja się bardzo cieszę jak gadacie między sobą 🙂 i się tam pytacie. wtedy wiem, że tu życie jest. że gwarno, pogaduszki.. tak się robi ciepło i domowo 🙂

    2. Ze Szczecina. W Finlandii z 4 dzieci jest naprawde latwiej niz w Polsce z 2 dla mnie. Pamietam jak urodzilam pierwszego syna majac 21 lat i mieszkalam na 4tym pietrze bez windy i codziennie lub dwa razy dziennie tarabanilam sie z wozkiem po schodach, a pozniej drugie po dwoch latach i znow to samo,wielki gleboki wozek na pompowanych kolach i ja z z czwartego i na czwarte, a jak czegos zapomnialam ze sklepu to coz … 🙂 A pozniej jak dziec mial miesiecy 9 to zeby byla kasa to pracowalam, a w ostatnim roku mojego mieszkania w Polsce pracowalam w dwoch szkolach, dzieci w tej samej co ja, konczylam prace o 17tej, zawozilam do mamy, do drugiej szkoly na kursach i odbior dzieci o 21:30, to byl czad. I myslalam, ze tak cale zycie, na malym osiedlu zarobiona. Az w koncu stalo sie, podjelam decyzje, w 3 miesiace sprzedalam mieszkanie, spakowalam meble i rzeczy, zamowilam ciezarowke i polecialam do Finlandii, moje rzeczy dotarly 3 dni pozniej. Teraz mam mnostwo czasu dla dzieci, dzieci w szkole max do 14tej, zadania domowe zabieraja gora pol godz. Oczywiscie tesknie za Polska, Szczecinem, naszym polskim jedzeniem, ale jestem szczesliwa bo dzieci sa szczesliwe, a dzieci sa szczesliwe, bo mama ma czas i jest spokojna. Jakby mi ktos powiedzial 3 lata temu, ze bede mieszkac w Finlandii i miec czworke dzieci to bym sie w glowe popukala, a jednak…, zycie zaskakuje i my samych siebie tez potrafimy nie raz zaskoczyc, trzeba tylko chciec 🙂

      1. jej, prawie jak u mnie. my wjechalismy jak najstarszy mial 2,5 teraz tez ma 14, I bylo ciezko jak w Polsce bo bylismy sami, oboje do pracy, mlody do nursery bez angielskiego- mlody bez bo my znalismy ( jakby sie kto chcial przyczepic 🙂 , czasami wtedy myslalam ze ani tu ani tam rady nie dam, az sie sama musialam trzasnac co by sie do porzadku przywrocic, I ja mysle ze to nie kwestia kraju choc to czwarte pietro !!! (ja tylko na drugie a zsapana jak prosiak ) za Polska tesknie bardzo, czasem jak glupki siedzimy I wspominamy pierdoly takie – odpust na wsi , bitwe na kulki, zapisy na karpia, kolejki po cukier 🙂 I zawsze sie usmiejemy ja sie poplacze a moja prawie bratowa nie kuma bo ona angielka I tekst z seksmisji albo misia dla niej nie do ogarniecia 🙂 I te los przewroty, I zawsze pamietam ze chciec to moc nawet jak ciezko. ale ze Pani z ta czworka tak to ja chyle czola raz jeszcze bo ja z moja trojka to raz sama tylko tym samolotem I nigdy wiecej !!! 🙂 choc teraz jak mam taki przyklad to moze sie kiedys zawezme I polece z nimi . no I te paznokcie – pierwsze wieczorem jak siade 🙂 a potem moze z raz w tygodniu sprobuje
        P.S Jula ja Cie normalnie przepraszam – mialo byc 3 na polrocze, potem 3 na dzien a ja tu Ci czwarty juz strzelam 🙂 bije sie po lapach I szlaban na komputer od teraz
        ale sama powiedz ta Pani Magda to cud nie kobita na rekach nosic nie

        1. no cud!! ja wiem, bo Ona już nie pierwszy raz komentuje 🙂
          już zamykam laptopa. dzieci pokąpałam, Ben śpi, jeszcze Tosia i idę czytać książkę do łóżka bo mnie chyba przeziębienie bierze 🙁
          całus w nos Kasiczku :*

        2. Ja tez ogromnie za Polska tesknie, mam mnostwo filmow i tak wieczorem czasem bym sobie jakas komedie tak dla relaksu wlaczyla, ale moj maz to „Finczyk”:) wiec nie chce mu tego robic, bo on po polsku pare slow mleko z mlotkiem myli. A jak juz mam okazje to wieczny dylemat film czy ksiazka, najczesciej ksiazka wygrywa. Ja stosy w Polsce zamawiam i dla siebie i dla dzieci (bo tak sie boje o te maluchy najbardziej, ze nie beda po polsku mowily, a to by byla katastrofa zeby sie z rodzina w Polsce nie dogadaly) i na adres mamy, a ona pozniej mi paczki 30kg wysyla i te ksiazki i rozne polskie rarytasy i …kielbase mysliwska suszona, ze mozna polamac:) I ja dzis wlasnie „Ogrod letni” skonczylam czytac tak mi sie udalo z malym na reku. Wiec tez polecam, cudna trylogia o milosci Pauliny Simons. A nawiazujac do roboty, jak przeczytalam o tych kartonach to mi sie przypomnialo jak na obczyznie moja noga stanela i sie okazalo, ze zeby sie dostac na kurs dla obcokrajowcow finskiego, to ja musze miec prace, moze byc sezonowa, cokolwiek. No a ze to byl luty wiec na sezon na truskawki za wczesnie. Ja w polsce jako nauczycielka j.niem. przez 8 lat pracowalam, zawsze w szkole ale nie jestem jakas dumna pancia i sobie wymyslilam, ze najlatwiej do jakiejs firmy sprzatajacej, bo bez jezyka to gdzie. No wiec porozsylalam chyba ze 20 zapytan do firm i napisalam, ze angielski i niemiecki i ze solidna, robotna i w pelnym wymiarze godzin i same superlatywy i sobie mysle, ze sie telefony beda urywaly, a tu glucha cisza. I sie okazalo ze kwalifikacji nie mam, ze po pierwsze finski trzeba znac komunikatywnie i ze doswiadczenie. No z tym doswiadczeniem to moze by jeszcze przeszlo, bo pedantka jestem, kurz w domu mi sen z powiek sciaga i na szmacie jezdze w zasadzie dzien w dzien. No ale ten finski… I sie okazalo ze tyle kandydatow jest „na miejsce”, i bylam w szoku. I wtedy zaczelam doceniac jeszcze bardziej znaczenie pracy. Ile ja bym wtedy dala, zeby mi ktos dal jakies okienka wyczyscic i nic I jak mi tydzien pozniej pani sprzatajaca u nas na ulicy, wiedzac, ze ja nie tutejsza, zasunela plynna angielszczyzna, to mi szczena opadla. Nie pozostalo mi nic innego jak nauka finskiego w zaciszu domowego ogniska really fast 🙂 Dziekuje za mile slowa i pozdrawiam serdecznie!!! 🙂

          1. Ja mam to samo z książkami, tyle ze ja Kalicinska miłuje ,a z rarytasów to ogórki taty, powidła mamy i boczus bo kocham nad życie

  34. Cudowny post, ale ja chciałam tak z innej beczki. Widzę u Ciebie już po raz kolejny tą szarą narzutę na łóżko albo pościel to jest. Czy mogłabyś powiedzieć co to za materiał albo gdzie można taką kupić- jest przepiękna.

  35. Julka jak ja się cieszę, że Ty ten odkurzacz dostałaś. Bo ja chyba też Czarownica jestem. Tak sobie myślałam ostatnio, że jakby ta Julka odkurzacz taki miała, to by nie biegała tak co drugi dzień po tych metrach….Czarownice dwie:). Oj się cieszę! Chociaż takiego nie mam. A… ostatnio to żadnego nie mam, bo cholerka się popsuł. Metrów mało to miotełką ogarnę:).
    Robotę to i ja lubię. I szanować pracę dzieci uczę. Swoją i cudzą… Chociaż przyznaję, że jak dzieci mniejsze były to często mówiłam „jak nie będziesz się uczyć to toalety kiedyś sprzątać będziesz”. Opamiętałam się jednak w porę, bo pomyślałam sobie, że może być i tak, że przed nazwiskiem dzieci jaki mgr. będzie, ale wydarzyć się może, że tą pracę stracą i na chleb zarobić będzie trzeba. I może te toalety szorować przyjdzie. I nie chciałabym żeby wtedy czuły się gorsze, bo przecież praca ta jak każda inna i jak każda potrzebna…. I tak im teraz mówię.
    Serdeczności. A Benio to taaaaaki cudowny!!
    B.

    1. wiesz jak mi lżej z nim.
      wiesz, ja też lubię miotełką, bo to szybciej czasami niż odkurzaczem, ale Adaś mnie uczulił, że miotełką to kurz wznoszę i Beniowi może szkodzić.
      a ja zawsze mówię, że gdybym miła na szybko do pracy iść to bym poszła domy sprzątać. uwielbiam sprzątać i na pewno mnstwo ludzi poterzebuje Kogoś do sprzątania.
      ja w ogóle nie będę ubolewać jak moje dzieci na studia nie pójdą tylko od razu do pracy pos zkole średniej. ja nie mam ciśnienia na wykształcenie.
      zresztą sama z wyboru nie poszłam na studia.
      Moja Droga B. tulę do serducha! :*

  36. Benio już taki duży chłopczyk! Pewnie się przewraca na brzuszek już, widzę podobny etap do naszego 🙂
    a pościel cudna! a odkurzacz marzenie!
    :*

    1. no nic się pierun nie da przewinąć. tylko fik na brzuch. cały czas 🙂 ijuż dupkę do góry stawia, nóżkami się odpycha i mi tak po podłodze się przesuwa. jestem w szoku, Tosi szło to wzystko oporniej 🙂
      odkurzacz to tak mi roboty odjął, że szok..
      uściski :*

  37. Cześć pracy!!
    czytam, czytam i jak tu nic nie napisać do Was i do Ciebie Juluś, jak Ty mnie kochana inspirujesz… ostatnio to ja na czterech literach przeleżałam, no bo w sumie usprawiedliwienie dla mnie jedyne, że pogoda byle jaka, a dziś rano wstaje – a tu słońce – żyć się chce, siadam z kawą do kompa, gdy moi jeszcze śpią, a tu post – w sam raz na mój plan
    jak już towarzystwo wyszykowałam do przedszkola i mąż do pracy pognał to ja szybciutko okna pomyłam wszystkie, a mam ich całe 4, po kolei, jedno po drugim, nie ważne że słońce w oczy, pucowałam, aż sąsiadki co pranie przed blokiem wieszały dziwnie się patrzyły (no bo jak, w słońce nikt nie myje okien, a tu jeszcze mnie to chyba tylko brzuch z tego okna wystawał), chwalę się – to brzydko – ale taka dumna z tych okien jestem, i z parapetów, i pościel sobie przewiesiłam, żeby na noc mi ładnie wiatrem pachniało… eh… aż kolki strasznej od tego dostałam (no bo to już 6-ty miesiąc) i znowu do czytania zasiadłam i do komentarzy….
    punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – ja teraz rozkoszuję się czasem wolnym, biorę ile się da pełnymi garściami, sprzątam, gotuję, kurze codziennie wycieram, bo szlag mnie jasny jak widzę gdy tylko słońce zaświeci (nigdy więcej ciemnych mebli – NIGDY), odkurzam, bo koty to już mi fruwają po 2 godzinach od ostatniego odkurzania – dosłownie – pełno wszędzie skłębionej sierści z kurzem – o jak ja kiedyś zamarzyłam sobie o takim samo-odkurzaczu… teraz też marzę, ale po cichutku, mąż nie lubi tego słuchać, bo on kochany, ale z tych co raczej narzekają, a nie doceniają – no przecież w domu siedzisz, to co masz do roboty…
    ale ja się nie łamię… robię… teraz więcej niż wcześniej, i czasem tylko trochę ponarzekam… a że często czytam Julkę i komentarze Wasze to szybko mi ta nostalgia mija – no bo Jula – Ty to masz „ogień w dupie” i ja takie osoby kocham i im zazdroszczę, że ja tego ognia nie mam aż tyle, a cieszę się z kolei, że inne kobity to gorzej mają 100 razy ode mnie, choć to trochę z mojej strony niezbyt miłe, choć to tak nie jest, że ja się cieszę, że ktoś gorzej ma – NIE – ja doceniam to, co mam ja…
    trochę już się rozpisałam… nawet dziś przez myśl mi przeszło, że może i ja zacznę taki blog… ale raczej do mnie to nikt nie chciałby zaglądać…
    ale sednem jest to, że trzeba cieszyć się małymi momentami, że może teraz źle, ale może niedługo taki stan rzeczy zmieni się i już nie będą musiały te niektóre z Was tak całymi dniami na pełnych obrotach… że może te wyrzuty sumienia będą mniejsze, że bajek na noc dzieciom nie czytacie – ja nie czytam, bo moje dziecko nie lubi… no taki ma czas, na siłę nie poczytam – i będzie laski lepiej, będzie więcej wolnego, będą wakacje, będzie OK
    piszę to ja – nie-perfekcyjna, choć teraz mam czas…

  38. wpis cudny, ale co tu dużo mówić. zawsze się z Tobą zgadzam. Tydzien temu mi odwaliło i umyłam 3 najwieksze okna, posciele na dwor wytargałam, wyprałam, prasowałam. Wieczorem miałam takie zakwasy ze nie umiałam włosów szczotką rozczesać. Ale jaka satysfakcja!! Uwielbiam pracę. Poprawia mi humor. I dom taki czysty pachnacy. A jesli chodzi o prace zarobkowa. Zawsze cos znalzałam. Ulotki, promocje w markecie jako hostessa, urodziny dla dzieci w Mc Donaldzie, na myjni samochodowej pracowałam, domy sprzatałam, dzieci bawiłam, korki z ang dawałam.. jak sie chce to mozna. Tylko niektorym korona na głowie nie pozwala. Choć mam mgr i doświadczenie w zawodzie nauczyciela, idzie gorsze.. wiem ze moge stracic prace i nie miec gdzie wrocic po macierzynskim. i juz mysle zeby CV roznosic, gdziekolwiek. byle by praca była. bo choć zycie swoje kocham to miłościa i usmiechem rodziny nie nakarmię.

    PS o ODKURZACZU TAKIM OD DAWNA MARZĘ. od czasu gdy perfekcyjna takie zaczela dawac… u nas dywanów brak, ogrzewanie podłogowe, powierzchnia nie mała, ciagle cos na tych panelach leży, włsoy, okruszki, MASAKRA. może sobie uzbieram na taki…

  39. Ja też się dziwię, że jak coś potrzeba do przedszkola to jęczą, stękają, wzrok spuszczają. No rany! Nasze dzieci tam są, spędzają sobie fajnie czas, przy okazji wiele się ucząc (i nie, nie mówię o zajęciach dodatkowych). Piekę ciasta, proponuję pomoc przy dekoracjach, jadę jako dodatkowy opiekun na wycieczkę. Kiedy tylko mogę – staram się pomóc. Z przyjemnością. W bonusie mam widok córki w zupełnie innym środowisku, taki prezent, że mogę na nią wtedy spoglądać 🙂

  40. No czytam tego posta i te komentarze i mi sie micha cieszy! Tyle madrych tu ludzi przychodzi, ze normalnie chcialoby sie Was wszystkie zgarnac na herbatke i ciacho:)
    Ja tam az takiego cisnienia na sprzatanie nie mam, tym bardziej teraz z tym moim roczniakiem co albo u nogi uwieszony, albo gdzies tym swoim chwiejnym krokiem lezie na leb na szyje. Ugotowac obiad to wyzwanie. Powiesic pranie jeszcze wieksze;) I nerwy mi czasem puszczaja, ale szybko przechodzi i bo wlasnie… sama chcialam!!! I szczesliwa bardzo jestem, ze mam co chcialam, choc umeczona jestem czasami.

    Tylko wiecie, tej wojny sie boje coraz bardziej… tym bardziej, ze maz z coraz wiekszym niepokojem o tym mowi. Wierzyc sie nie chce…

    Julka, Ty uwazaj z tymi marzeniami!!! 🙂
    U mnie ten modo to nawet nie mialby sie gdzie rozpedzic, ale ciesze sie bardzo, ze Tobie tyle czasu podarowal. Za to go lubie! No i sliczniutki tez jest, nie da sie ukryc.

    Trzymajcie sie cieplo, nie daj sie wirusom!

  41. A ” na kłopota, najlepsza robota”.
    Jak się człowiek ta po uwija, pokręci, po ogrania, to i jedzenie mu potem lepiej smakuje, kawa choć ta sama i newsy w gazecie czyta się spokojniej.
    Cmokam cynamonowo

  42. No w końcu też się odezwę, bo po cichu czytam twój piękny blog Julio, dużo pięknych rzeczy piszesz. Dziś to jakbyś o mnie napisałaś. Mamy też ukochany drewniany domek w lesie, mamy trzy piękne córeczki rok po roku – najstarsza jak Tosieńka. i mam bzika na robocie, uwielbiam się narobić jak ty 🙂 Mąż mówi że jestem wariatką 🙂 hehe – wariatką z ukrainy. Bo właśnie stąd jestem, tam mam rodzinę. Ciężko mi teraz bo w Polsce na razie spokój, możemy sobie pozwolić na kupno jakichś rzeczy, a tam moja rodzina biednieje. No i męczy mnie sumienie że mam lepiej.. Chociaż wiem, jeżeli im będzie bardzo źle – to zabiorę swoją wielką rodzinę w swój dom – jakoś się zmieścimy. Pisz dalej, nie przestawaj. Lubię cię czytać no i więcej zdjęć proszę 🙂

    1. Irena, jak Ty pieknie piszesz po Polsku!!!!
      Wierze w to ze, znajdzie sie „ktos lub cos” kto przerwie te Putina gre i sytuacja na Ukrainie sie ustabilizuje.

      1. souss, dzięki za miłe sowa, ale jeszcze daleko mam do pięknego języka polskiego. Chętnie bym doszlifowała go, ale to będzie jak dziewczynki podrosną, bo teraz katastrofalny brak czasu 🙂 co do Putina… to nie wiem.. Wiem jedno – naród rosyjski nie może żyć bez wojny, ma to w krwi żeby wodę mącić.

  43. Julia dziekuje za linka do strony z gatkami. Swoja droga jak Ty odkrywasz te sklepy z takimi perelkami?
    Bardzo dobrze ze Modo przejal czesc zajec domowych :-), przelozy sie to na wiecej postow z Twojej strony?:-)
    W temacie sprzatania, to jak mawiala moja Mama- sprzata sie tyle, ile ma sie na to czasu. I ja sie z tym zgadzam, kiedys sprzatalam caly dzien, no bo i kanae trzeba podniesc,a jak kanape to i komode i w szafie ubrania pomieszaly sie, a powinny byc od najciemniejszego i w kuchni na szafkach gazety trzeba zmienic(znacie ten babciny sposob?) itd….
    A teraz i 1,5- 2 godz. wystarcza.

    Ja tez juz 10lat nie mieszkam w Polsce, u nas w domu to teksty z „Misia i Zmiennikow” rzadza, bo to „niedobra strazaka”.

  44. Najwspanialsze jest to zmęczenie na koniec dnia,to poczucie,że każda chwila została dobrze zagospodarowana,,i posprzątalo się i ponarzekalo się trochę,i z siostra poplotkowalo…uwielbiam Twoje wpisy…bo nie jestem sama w tych babskich rozterkach…

  45. Masz poukładane w głowie, naprawdę. Zwykle za dużo myślimy o przyziemnych sprawach. To co napisałaś o wojnie, ze nasze problemy nagle okazałyby się mało wazne gdyby przyszła. To wszystko prawda. Lubimy narzekać, lubimy chcieć więcej, a czasem potrzeba szerszej perspektywy by sobie z tego zdać sprawę.

  46. Ciężko się czyta i smutno robi jak piszą Mamy, że do pracy po urodzeniu dziecka wracają jak za karę, że muszą, że wyjścia nie ma. Różne są losy, różnie życie się układa i wiem że może na chleb brakować i na pieluchy i na chrupki. Wiem jak to jest, ale smutno kiedy Mama powrót do pracy, która na te chrupki pozwoli, uważa za zło, za karę. Być w pracy to nie być z dzieckiem jasna sprawa, ale nie da się całe życie wyrzucać sobie tego. W życiu jest coś za coś i tylko od nas zależy jak na to spojrzymy. Zawsze będzie za mało czasu, pieniędzy i siły i matki dziecku jeśli Matka sie w sobie nie zepnie.
    Zaczęłam czytać blogi jak miała urodzić się Lili, szukałam inspiracji, pomysłów, wiele razy dostałam po głowie od samej siebie, ale od początku wiedziałam, że po 6-miesięcznym macierzyńskim wrócę do pracy. Wrócę bo chcę, wrócę bo to da nam pieniądze, bo dzięki temu będę misła siebie dla siebie też. Nie zazdroszczę ani nie wyrzucam sobie, że ja nie mogę być z Lili w domu, szanuję decyzje innych, może ja się nie nadaję do bycia w domu z dzieckiem? Ja mam wyjście, mogłabym ale nie chcę i nie jestem przez to gorszą mamą. Boli mnie jednak kiedy czytam że to prawie jak kara. Życie zawodowe matki wymaga potężnych nakładów organizacji, cierpliwości i pracy fizycznej. Nie ważne czy jest to praca na własny rachunek czy w piekarni, drukarni, spożywczym czy urzędzie. To drugie tyle obowiązków, ale też niezależność kobiety finansowa, to kontakt z ludźmi, to kształtowanie siebie. Jeśli we wszystkim widać tylko minusy to z takiej matki zero pożytku bo nie zrealizuje się na żadnej płaszczyźnie, bo zawsze będzie mieć wyrzuty wobec siebie i wobec tych którzy mają w życiu inne możliwości. Pracuję 8 godzin dziennie, Lili dzień spędza z innymi dziećmi, rozwija się, rośnie. A to że ja mogę pracować oznacza że Ona jest zdrowa. Mam Męża z którym dzielimy obowiązki, a dzięki naszej ciężkiej pracy pracownika i rodzica możemy myśleć o domu. Kocham moje Dziecko nad życie i kocham też moją pracę. Staram się godzić wszystko, z różnym skutkiem, ale jest dobrze. Jest bo mamy po dwie ręce z Jarkiem i cudowną Córkę i plany.

  47. Powiedz mężowi, że odkurzacz to powietrze, które wciąga wypuszcza z drugiej strony i nie jest to powietrze czyste, więc przy małych dzieciach to się właśnie zamiata, a nie odkurza:))))naprawia motory, a nie zna podstawowej zasady działania odkurzaczy?

    1. to zależy jaki masz odkurzacz, my mamy z filtrami i czyszczący powietrze więc nie ma porównania.
      ale nawet odkurzacz zwykły jest mniej wzniecający kurz niż zmiotka. całkowicie się nie zgadzam.
      oj, powiem Ci, że co jak co, ale podstawowe zasady to On ma w jednym plauszku… w końcu nie na darmo wybrałam Go spośród miliona 😉

  48. Rany ile do czytania 🙂 Cudownie!
    Twój post mega dziś długi, tak jak lubię a i ile odpowiedzi………. 🙂 starczy mi na całą sobotę !

    Tez to zauważyłam i strasznie mnie wnerwia, młode pokolenie jeśli chodzi o pracę – dokładnie – od razu chcę zdobyć cały świat i przy tym leżeć i pachnieć.
    Ja swoją pracę zaczynałam w wieku 16 lat, pracowałam po szkole i w weekendy do tego przez całe wakacje, a przy tym jeszcze musiałam zająć się od młodości domem i małym bratem, bo nasza mama była bardzo chora.A potem wcześnie zostaliśmy sami, i nie mam babci ani dziadków dla dzieci, a teściowa daleko…..także też wiem co znaczy nie mieć siły pomalować sobie wieczorem paznokci………..ba! makijażu zmyć, czy prysznic wziąć………….paznokcie to luksus 🙂

    Dopiero teraz przy okazji urlopu macierzyńskiego miałam czas odpocząć od pracy zawodowej. I teraz jak przyjdzie szukać mi kogoś do współpracy to chyba zacznę od określenia wieku- że poniżej 30 nie przyjmuje ………..albo i 50 latków będę szukać 🙂

    A co do zebrań w przedszkolu, to póki chodziłyśmy do państwowego, to szkoda gadać – ja mam tragiczne wspomnienia i refleksje.
    Dokładnie jak piszesz, ludzie zmęczeni, że dzieckiem trzeba się zająć, że coś trzeba by zrobić – aż szkoda patrzeć – dzieci dosłownie oddane nie ważne jak im tam było.
    Praktycznie 3 mamom widać zależało……..
    A panie niestety nie lepsze, ciągle trzeba się było użerać, żeby nie włączać dzieciom bajek, cukierków nie dawać – ząbki umyć , na dwór zabierać – niestety nie mogłam przebić tego muru……………… dlatego WKU…RZYŁAM SIĘ jak cholera, napisałam im pismo co o tym sądzę i zawinęłam córkę.
    Zmieniłam przedszkole, wydaję pieniądze na przedszkole które wybrałam sprawdziłam – po to aby miała dobrą opiekę i ludzi z zasadami które i ja wyznaję.
    A u nas było tak:
    http://szpilkiwszafie.blogspot.com/2013/04/od-autora-life-co-sprawia-jakimi.html
    Teraz jak to czytam to nie wiem czy płakać , czy się śmiać………….

    Bo to nawet nie chodzi o program, o salę czy nowa – tyko o to kto uczy Twoje dziecko, czy do tej osoby ma się zaufanie i jak traktuje Ciebie.

    Dużo osób mówi, i krytykuje nas że to snobstwo, że mogłabym sobie kupić coś innego.
    Ok – pewnie tak ,
    tyle, że wolę mieć mniej pieniędzy na bzdury a mieć pewność, że moje dziecko jest zadbane. Kwestia wyboru i tyle……………..Tego co dla nas ważne. Naturalnie mamy znajomych których dzieci są w państwowych i panie są cudowne – ale my nie trafiliśmy…

    Ja wolę mieć mnie pieniędzy na rzeczy materialne, bo one raz są a raz ich może nie być i w takiej też sytuacji trzeba się umieć odnaleźć – jednocześnie próbując być szczęśliwym.
    Bo najważniejsze to zdrowe ręce, nogi i oczy. I serce też się przyda – dobre……….

    A odkurzacz mają znajomi i znam – jest fantastyczny :)- też może bym kupiła, bo było by mi łatwiej i nienawidzę odkurzania tak bardzo jak prasowania- ale płacę za przedszkole dzieci i nie wydam tyle na sprzęt – o ! 🙂

    całusy ! , pisz częściej, bo dodajesz ludziom tyle optymizmu, że coś niesamowitego dziewczyno.

    matko , jak się rozpisałam, masakra jakaś………………………pardon, pardon 🙂

    A.

    1. nie mam czasu dziś niestety odpisywać (sobota dla rodziny), ale muszę koniecznie napisać, że przedszkole Tosi (panśtwowe) to najcudowniejsze miejsce jakie spotkałam na ziemi. to raj a nie przedszkole. kiedyś napiszę o tym posta, bo to aż nie do wiary, że może w jednym budynku być tyle wspaniałych ludzi. mówię o wszystkich. dyrekcja, kucharki, przedszkolanki.. ale moją miłością największą jest pomoc w trzylatkach, jakbym mogła to bym Ją tak zjadła z miłości.
      odpiszę więcej w poniedziałek jak czas pozwoli
      buziaki :*

      1. Moi dziś pojechali do z tatą do babci na wieś, a ja nadrabiam zaległości 🙂

        Napisz, napisz – choć wierzę, że musi to być wspaniałe miejsce i już zazdroszczę ! 🙂
        Czemu takich dobrych ludzi jest tak mało………?czemu większości własnie się nie chce…………….

        A.

  49. Julka! Ciebie to powinni w kapsułkach wypisywać na receptę jako antydepresant! Właśnie mam doła, że na nic czasu nie mam, i nic mi się nie chce. Ale zajrzałam tu i wiedziałam, że bedzie jak ręką odjął!

  50. Ale tu ruch!!!normalnie sie oderwać nie można od czytania:) post jakbym o sobie troche czytala i jak u wszystkich mam tu piszacych też sie dużo dzieje:) czasami nie wiem skad ta moc i siła zeby robić i robić ale jest i efekt potem cieszy:) ja juz w pracy to mam ksywe Matka Polka:D sie smieją ze mnie bo wstaje o 5 rano żeby dzieciakom obiad przyszykowac no bo po co maja jeść naleśniki z wczoraj jak moga z dzisiaj, a jak! zmeczenie jest ale co tam idę dalej smaka miałam na kilka rzeczy no to sie zawziełam i jak tak policzyłam to nie wiem kiedy i jak no ale wyszło w 7 dni: 60 mufinek, szarlotka, gar bigosu, gołąbków i krokietów sie udało zrobić-w zamrażarce teraz sobie siedzą, na czarną godzinę mam jak rano zaśpie i nie zdarze obiadu zrobić:D wekend z 1 dzieckiem notabene chorym (bo mąż po drugie pojechał do dziadków) tak myśle się wyśpię ale się wyśpię….no i dupa okna umyłam firanki wyprane i wyprasowane-dziś leje to jutro będzie ładna pogoda skoro dziś myłam:Da dobrzy ludzie są wszędzie tacy co drugi samochód pożyczą mimo że wyjeżdzają na wekend bo w sobote trza z dzieckiem do lekarza skoczyć a w piątek 13stego się zepsuło z własnej głupoty samochód:D

  51. Julio Kochana, i znów dzień jakis taki lepszy, pogodniejszy, gdy Twoim postem rozpoczęty… nawet mężowi mojemu, choc On raczej z tych opornych (niekoniecznie romantycznych;)), czytam te „Twoje bajki” z zycia wzięte, często ze łzami w oczach, by go zarazić tym Twoim optymizmem, pokazać (wielokrotnie dokładnie to samo) co we mnie siedzi… nie wiem jak Ty to robisz, ale ubóstwiam to Twoje podejście, Was samych, dom taki ciepły. Powtarzam to chyba do znudzenia, ale tak właśnie jest. Z „robotą” u mnie zupełnie podobnie, zdarza mi sie czasem przypomnieć w trakcie nocnego karmienia o tym praniu do rozwieszenia, i lecę na dół, bo do rana nie dałoby mi to spokoju, Dzieci utulam, przykrywam, przymykam oczy i myślę, jakie to szczęście, że ich mam, mam dla kogo to wszystko… Zasypiam „na chwilę” narobiona, narobiona, ale spełniona 🙂
    I nawet te posty sponsorowane, za którymi nie przepadam, u Ciebie w ogóle mi nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie-zawsze zachęcisz człowieka jesli nawet nie do zakupu, bo czasem z kasą kruch to przynajmniej do zaglądnięcia na polecane przez Ciebie strony, bądź zainspirowania się 🙂 Uwielbiam. Ściskam mocno

  52. Siedzę w domu z moją córcią niespełna 2-letnią. Świadomie podjęłam decyzję o urlopie wychowawczym (no i mogłam sobie na to pozwolić). Mój mąż wraca z pracy i pyta: „Zmęczona jesteś?” A ja: „Nie”. Pewnie, że trochę jestem, ale bez przesady, żeby od razu robić minę męczennicy i słaniać się na nogach. Naprawdę zmęczona to ja wracałam z pracy. A ostatnie 4 lata przed urodzeniem córci pracowałam jako wychowawca na świetlicy w szkole podstawowej. Długo by o tej pracy opowiadać. Z jednej strony fantastyczna, bo cudowne rzeczy robiłam z dzieciakami (plastyczne, muzyczne) i w ogóle kontakt z tymi małymi ludźmi jest bardzo budujący i inspirujacy, ale z drugiej strony praca niezwykle obciążająca układ nerwowy, psychikę i emocje. Dzieciaków bardzo dużo, przestrzeni mało, energia, która aż kipi, brzemię odpowiedzialności za ich bezpieczeństwo i hałas. Wracałam do domu z „kwadratową” głową i krzyczałam do męża, bo zapomniałam, jak to jest mówić cicho. Więc jak teraz porównuję sobie moją „pracę” w domu, czyli opiekę nad dzieckiem, sprzątanie, gotowanie itp., ze swoją pracą zawodową, to mam poczucie, że teraz to ja odpoczywam. I to zmęczenie, które odczuwam teraz to jest „pan Pikuś”. Lubię być w domu i lubię być z moim dzieckiem. Lubię się zmęczyć fizycznie, pomachać miotłą albo grabiami w ogrodzie. Oczywiście, nie zawsze zrobię wszystko, co bym chciała, bo moja pocoecha jest bardzo wymagająca i chce, żeby „mami” towarzyszyła jej we wszystkich zabawach i czynnościach. Na początku trochę się frustrowałam, że dom nieogarnięty,  a ja cały czas z córcią. Miałam zapędy na perfekcyjną panią domu, która wszystko ma zrobione na tip top. Ale poukładałam to sobie w głowie i uznałam, że najważniejsze jest dziecko i czas dla niego. Reszta może poczekać. I teraz już się tak nie frustruję. Robię tyle, na ile córcia pozwoli. A im jest starsza, tym na więcej pozwala. No i sama chce mamie pomagać. Praca fizyczna mnie odpręża, bo ja to taki typ intelektualny jestem – dużo czytam, dużo piszę, dużo myślę, analizuję, filozofuję. Ale czasem chciałoby się od tego myślenia odpocząć, wyłączyć intelekt. Ogarnianie domu bardzo mi w tym pomaga. Czerpię radość z tych zwyczajnych codziennych czynności. A takie osoby jak Ty, Julio, dodają mi energii i motywacji do działania! Za co ciumkam Cię w oba policzki 😉 

  53. Koleżanka zapytała mnie wczoraj, czy czytałam nowy post „szafy Tosi”. Powiedziałam,że nie, bo jestem urobiona, może wieczorem. Ale wieczorem padłam na przysłowiowy pysk…Mąż jeszcze śpi, a ja już pobudka po 6. Moje dwie perełki w brzuszku nie dają mi spać. A wszyscy mówią wyśpij się teraz, bo jak się urodzą nie będziesz miała na nic czasu. No i do porannej herbatki postanowiłam przeczytać Twój nowy post…Czytając każde kolejne zdanie, uśmiecham się. Ponieważ w 100% zgadzam się z tym, co napisałaś…znam to z opowieści koleżanek. A nie mają czasu dla siebie, na kosmetyczkę, a to trzeba upiec ciasto na jarmark w przedszkolu, a to a tamto…a ja się pytam wtedy, czy dobrowolnie zdecydowały się na dzieci. Słyszę: tak. No to chyba wiesz, na co się decydowałaś-odpowiadam. Tak jak napisałaś, decydując się na dzieci decydujesz się na życie w połowie dla nich…nie można być egoistą!A jeśli ktoś długo czeka na upragnione potomstwo, to chce prać te sterty ciuszków, zbierać bałagan i sprzątać kuchnię po wspólnym pieczeniu ciasta 🙂 Miłej niedzieli!

  54. tyle komentarzy, ze nie ogarniam 😉 czasu zabrakło … Ale ja właśnie w tym tygodniu, ba spuchniętych nogach ciężarówki poraz milionowy wieczorem schody przemierzałam i przyszło mi do głowy ponarzekać do siebie … Szybko sie ocknęłam i mówię głośno ” Malinowska miliony kobiet na świecie tak mają , inne miliony mają jeszcze gorzej a jeszcze inne miliony marzą o takim życiu jak Twoje ! Wiec dupa w troki , poprawiamy koronę i do przodu ” 😉 i niektóre komentarze mi sie tu nie spodobały ale co ja tam będę …;) inne rozczuliły do reszty 🙂
    I wiesz? Ja jeszcze na dworze urobić sie uwielbiam ! W ogrodzie kopać , drzewo nosić … Wtedy wiem, ze żyje 🙂 a do domu to jeszcze mopa parowgo polecam :)tylko nie wiem jak on na wasze podłogi ? Ale dla mnie zbawienie 😉
    Buziaki

  55. Kochana Julio
    Czytam Cię od dawna i podziwiam za wielki optymizm i pogodę ducha. Jednak w tym poście ów optymizm rozmija się z polskimi realiami. Usypiasz wszystkich, sugerując, że można się cieszyć z możliwości zasypiania w ciepłym domu po ciężkiej pracy. No i że my, i tak w dobrym kraju żyjemy. Ten kraj jest po prostu biedny i biedny pozostanie, bo ludzie jak głupi się cieszą że ciężko pracują i jeszcze mają na chleb i Putin (jeszcze) nie puka do ich drzwi. Nie wyciągają wniosków, nie analizują. Ten kraj nigdy nie był dobry i dobry nie będzie. To jest postkolonialne terytorium podzielone na strefę wpływów, wystarczy sprawdzić jakie są zarobki na zachodzie. Wystarczy popracować i za ciężką pracę w Ameryce, czy np w Niemczech nigdy nie dostanie się tyle co za ciężką pracę w Polsce. Ludzie w Polsce mają być kopalnią taniej siły roboczej; i tak właśnie jest.
    Więc z czego ja się mam do cholery cieszyć? że żyję w kraju, który istnieje tylko „teoretycznie”, który nie zapewni mi bezpieczeństwa, w którym nie ma pracy i nie opłaca się pracować, bo jeszcze musisz dopłacać, w którym wszystko leży – i zależy od układów, który jest bankrutem, tak, tak. Co jest polskie w tym kraju? Putin nie musi tutaj wchodzić, wystarczy, że będzie nam dostarczał gaz a niedługo i prąd za najwyższe ceny w stosunku do innych krajów. Tak zwane zniewolenie ekonomiczne, przykre jak się słucha AKowców i Powstańców, że walczyli o wolność i przegrali, cóż czy jesteśmy wolni? Różnica jest taka, że przeciętna polska rodzina zarabia na rachunki i jedzenie i to nawet nie starcza. Najlepiej niech tyra, obejrzy głupawy serial i show w telewizji. Czytam, czytam, dużo jest tu ludzi, których nie stać na polecane przez Ciebie akcesoria. I można powiedzieć, to nie o to w życiu chodzi, cieszmy się rodziną, zdrowiem, -ale czy oby na pewno?

    1. Kasiu, no i to o czym piszesz to właśńie podejscie do życia.
      można to żyć w tym kraju i ciągel narzekać, jak to się narobić trzeba i nic z tego nie ma. ile to podatków, że za granicą to za dwie pensja auto z salonu jest a my starymi gratami jeździmy.
      tylko, że ja właśnie jestem z tych co się cieszą, że Putin jeszcze nie puka.
      kiedy przyjdzie gorszy czas to ludzie zaczną pukać się po głowach, że tak sie mieli dobrzea nie doceniali.
      dla mnie wiesz kiedy jest dobrze. jak jest woda ciepła w kranie, jak jest ciepło w domu, jak mleko dla dzieci jest, jak na benzynę mam.
      wczoraj wieczór zastanawialiśmy się po raz kolejny co robić. że tzreba by zapasy jedzenia może robić.
      bo jak Putin stwierdzi, że wchodzi to nie kupimy już nic. a w ogródku masz ziemniaki czy buraki?
      nikt nic nie ma. a jak przyjdziew ojna to ani nie będzie prądu, ani węgla ani mleka dla dziecka.
      każdego dnia boję się niewyobrażalnie by nie zabrakło moim dzieciom jedzenia ani ciepła.
      i (przepraszam za wyrażenie) w dupie mam inne kraje z możliwościami.
      chcę by w moim kraju nie było wojny.
      Nie byłam z moim mężem jeszcze nigdy na wakacjach. nigdy. może w innym kraju bylibyśy dwa razy w roku. zupełnie mnie to nie interesuje coz też pięknego byłoby w innym kraju. ja mm ten, to życie i bardzo mi z nim dobrze. nie chce mi się tracić czasu na narzekanie jak to się trzeba narobić.
      cieszę się, że mam możliwość się narobić i dwie zdrowe ręce.
      pytasz na koniec czy aby na pewno?
      powiedzmy, że dziś zaczyna się wojna, zostajecie bez dachu nad głową. bez pieniędzy w kieszeni. w sklepach nie ma nic.
      idzeisz z dziecmi owiniętymi w koce do schronu. siedzą przy nodze i mówią „Mama boje się”, „Mama, chcę jeść”.. a ty nic nie możesz zrobić.
      jak bardzo marzysz o życiu jakie masz teraz? to w którym tak się musisz narobić?

      1. Dziękuję za odpowiedź, wiem, że rodzinny grafik dnia jest napięty. To, o czym piszesz, jest bez wątpienia piękne, ale – to dla mnie przykład, że polskie rodziny kompletnie nie myślą o społeczeństwie i realiach kraju, w którym żyją. Brak myślenia wspólnotowego. Problem polega na tym, że w Polsce nie ma równego dostępu do podstawowych dóbr. To znaczy, że już w tej chwili ludzie mają problem, żeby mieć na mleko i węgiel, i benzynę, a to dlatego, że choćby nie wiem jak długo i ciężko pracowali to ich ledwo na to jest stać. Ile rodzin nie ma dzieci albo więcej dzieci z przyczyn ekonomicznych? Jakie Twoje dzieci mają tu kapitał? Jakie jest zadłużenie? Pytam, bo to są podstawowe pytania, które przekładają się na jakość życia, czy będą miały dobrą edukację? opiekę zdrowotną? Czy wiesz ile się czeka na wizytę do specjalistów dziecięcych? Na NFZ? Czy wiesz jak działają sądy, kto w nich zasiada, prokuratury? Ba – jak co do czego przyjdzie, to nawet Policja może Cię nie obronić („Drogówka” to niestety smutna prawda). Dlaczego masz w dupie porównania się do innych krajów z możliwościami, a odnosisz się do krajów takich jak Ukraina, czy musimy porównywać się – no tak ale oni mają gorzej…
        Zmierzam do tego, że nieświadomym żyje się lepiej.
        Tu nie chodzi o to, że gdzie indziej jest lepiej i łatwiej. To jest pytanie dlaczego chciałabym się narobić, bo mam dwie zdrowe ręce, a nie mogę znaleźć pracy. Dlaczego jeśli mam pracę, to mnie nie stać na spokój ducha, że zapłacę rachunki. Czy to jest narzekanie? Czy ocena sytuacji? Ile to już osób wyjechało z tej pięknej Polszy? 2 miliony? Pewnie 2,5 bo teraz emigrują całe rodziny.
        Czy zależy mi na nowym samochodzie, czy będę marzyć o tym żeby się narobić jak będzie wojna? Wątpię.
        Zależy mi na godności i szacunku, na sprawiedliwości społecznej, na państwie prawa, które by mnie obroniło jak będzie wojna. Takie państwo z konieczności musi być bogate. O takiej Polsce marzę.

        1. Kasiu, oczywiście, że piszesz prawdę. nie jest łatwo. tylko gdzie jest lepiej a gdzie gorzej? ile jest miejsc gdzie w rządzie się nie biją?
          gdzie byś chciała mieszkać? ile jest miejsc (nielicznych) gdzie lepiej by Ci było? Grecja, Hiszpania, Kuba, ile Afryki.. są miejsca gdzie jest tragedia..
          ale mnie akurat się ten los podoba, akceptuję go, lubię, odnajduję się. nie narzekam. a problemów mamy tysiące, tylko nie piszę o nich na blogu.
          a jeżeli Ty nie potrafisz się z tym pogodzić i Ci źle to co robisz by to zmienić? robisz coś?

        2. Kasiu, każdy z nas chciałby mieszkać w kraju mlekiem i miodem płynącej. jest to niemożliwe.
          czy mnie nie trafia szlag kiedy leczę dzieci prywatnie, choć mąż dziesiątki tysięcy podatków do państwa co miesiąc płaci.
          trafia, ale szkoda mi czasu żeby o tym gadać, tracić energię nad tym. mam życie przeżyć na biadoleniu jak to do lekarza trzeba cały dzień czekać? i tak nie przyjmą mnie wcześniej. wolę w tej kolejce pogadać z ludzmi, książkę poczytać.
          znam takich ludzi.. byli nieszczęśliwi bo mieszkali z rodzicami, ciągle gadali, że marzą o swoim domu, że wtedy będą szcześliwi. wybudowali. w nowym domu byłi skrajnie nieszczesliwi bo dziecka nie mogli mieć. zaszli w ciążę. potem tylko narzekali ile to się trzeba przy dziecku narobić. a potem właśnie, że ten kraj taki okropny. wyjechali za granicę. jak dzwonią to tylko opowiadają jak jest trudno się zorganizować..

  56. Czytam, bo lubię, bo poprawiasz mi humor i zamiast marudzić to siły odzyskuje, wiem, że to może naiwne ale czasami sobie fragmenty drukuję i wklejam do kalendarza i jak sił brak albo gorszy dzień to czytam dla przypomnienia….Pewnie ktoś powie, naiwne ale co z tego jeśli pomaga…
    Ale teraz napiszę coś zupełnie innego. Piszesz o różnych sprawach, rzeczach, prośba więc będzie tak: napisz coś o swoich ….butach. Sukienki pokazujesz, swetry, itp ale jakoś o butach nie było (albo nie znalazłam)? Chętnie bym Twoje obuwie zobaczyła. Twój styl podoba mi się bardzo ale jakos czasmi tak brakuje mi tego obuwniczego „wykończenia”. Zaznaczam, nie jestem firma obuwniczą, która chce przesłać ofertę, tylko zwykłą podczytywaczką.
    Miłego tygodnia. Gosia T.

  57. JULIA, jak ja się z Tobą zgadzam w tym co piszesz!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nienawidzę marudzenia, też kocham się narobić i wszystko, co napisałaś jest mega-prawdziwe. Mamy podobny stosunek do życia!!! I chyba energię też:):) Pozdrawiam ciepło
    Sylwia – opolskie

  58. Zerkam na Twojego bloga od jakiegoś czasu i jest jednym z moich ulubionych, ale dziś nie wiem co mam pomyśleć. Poczulam się trochę, oszukana…. 😉 Już wyjaśniam dlaczego. Dzisiejszy post. Po przeczytaniu kilku zdań widzę ile mi jeszcze zostało i cieszę się, że jeszcze tyle jest do przeczytania. Myślę sobie, że tyle w tym racji i świetnie jest mieć takie podejście do życia. Aż tu nagle po obejrzeniu załączonych zdjęć przechodzę… do części sponsorowanej. Nie mam o to pretensji. Na pewno jest to też część Twojej pracy i doceniam to. Nie narzekam, nie czepiam się, jestem po prostu bardzo spotrzegawcza i piszę pół zartem pół serio;) Powiało trochę takim wpisem jak z koszmarnego bloga bakusiowo.pl gdzie reklamowany produkt tworzy pomysł na nowy tekst, nie dowrotnie. Mógł się znaleźć chociaż w innym poście ten odkurzacz i nawilżacz, ech…. 😉 Rozumiesz? Tekst świetny, ale stracił na wiarygodności.

    1. szczerze? takich tekstów w głowie mam dziennie jakies piętnaście.. i kiedy zrobiłam posta o nawilżaczu i irobocie to pomyślałam, ze dawno nic nie pisałam, może dołączę jakiś tekst, żeby nie było tak tylko reklamowo (bo gdyby nie te reklamy to poszłabym do pracy i niebyłoby tego bloga, bo xzajmuje dziennie jakieś 5 godzin i nie miałabym już na niego czasu i siły). a że pomysłów na teksty mam dużo to zapisuję skróty w notatniku w telefonie. zerknęłam by zobaczyć o czym chciałam pisać.. i znalazłam ten temat, wymyślony na długo przed tym zanim napisali z propozycją reklamy tych produktów.
      kiedy ja się nauczę by przestać się tłumaczyć…

    2. czuję się oszukana wiesz kiedy…
      kiedy dostaje takie słowa.. kiedy nikomu nic złego nie robię, nikomu nic złego nie mówię..
      mało tego, piszę tekst z serducha a Ktoś mi zarzuca coś co nie jest prawdą.
      bloga bakusiowo nie znam, ale cokolwiek nie robią i w jakąkolwiek stronę ppiszą tekst do reklamy, reklamę do tekstu… nie ma znaczenia jeżeli robią to dobrze..
      miałam napisać tekst o liście do córki czy o starości z dołączeniem odkurzacza? wtedy by się dopiero gryzło..
      ach, i po co ja się nakręcam przed snem..
      tylko mi się przykro robi..

  59. Hej Julia! Nie przejmuj się zarzutami!!!! Tekst jest napisany świetnie, bardzo ciepło i mistrzowsko połączony z nawilżaczem i odkurzaczem. Ja takich chętnie przeczytam 3 dziennie. Jestem zwolenniczką literatury pięknej i Twój blog jest jedynym, z tych które znam, który przyciąga mnie jak magnes. Szczerość z niego bije. Można się spierać czy robota jako taka jest dobra, czy mamy w Polsce źle czy nie tak źle ale nie można zarzucać Ci nieszczerości. To co robisz robisz dobrze o czym świadczy powodzenie tego bloga, ludzie wyczuliby nieszczerość gdyby tu była. A że jedna osoba poczuła się oszukana…nie wiem czy to świadczy o podejściu roszczeniowym, czy po prostu na kilka tysięcy jedna taka osoba zawsze się zdarzy, i to może nawet nie jej wina. A może to po prostu jest takie wołanie, że jest ktoś kto tak bardzo chciałby więcej tekstów od Ciebie…że aż taki ma żal, no a to dlatego że naprawdę świetnie piszesz. Nie przejmuj się tym, bądź ponad to. Koleżanka za łatwo ocenia, zarzuca nieszczerość. I brawo dla Ciebie że tak odpisałaś nieagresywnie, że Ci po prostu przykro…Która z nas nie zna tego uczucia, kiedy po całkiem dobrym dniu coś takiego niemiłego się zdarza, taka przykrość która cały dzień potrafi przekreślić. I już tacy byliśmy duzi, tak nam było dobrze a tu Ktoś/coś do gruntu nas sprowadziło i tak nam z tym przykro…
    Juliette, trzymaj się, bądź sobą, większość się na tym wyzna.Jesteś dobra w tym co robisz i chodzi mi o bloga i o BYCIE.

    1. O! tak zacząć dzień to jakieś szaleństwo! słońce za oknem, Tosi wiosenną kurtkę wyciągnęłam i miłe słowo od Kasi..
      nic, tylko tańczyć.. zatem dodam post za chwilę. filmowo muzycznego. tylko pranie wstawie i zjem coś wiosennego 🙂
      Kasiu, dziękuję za obronę i najlepszego dnia życzę.

  60. A ja tam czytam Twój blog CODZIENNIE ,powtarzam jak mantrę. I choć z rzeczy materialnych nie mam nawet 1/5 to mam tak samo dwójkę dzieci i męża wspaniałego i czego można chcieć więcej, zdrowia i uśmiechu dla Nich.a ja robie wszystko żeby tego im nie brakowało. I zloszcza mnie zarzuty innych, bo po co czytać skoro się nie podoba. ..takie czasy nie narobisz się to nie masz. I w domu tak samo,nie zrobisz to chodzisz i denerwujesz się, że to nie zrobione, że tam podłoga mogłaby być bardziej wypucowana,ale zanim tak narzekać można jak Ty zakasac rękawy i do roboty. Samo się nie zrobi! I Jula tez pewnie czasem ma gorszy dzień,narzeka ale co ma pisać posta o tym?kto chciałby czytać takie rzeczy! Ja tam Cię uwielbiam! ! I pisz co chcesz i jak chcesz! !zawsze chętnie poczytam

  61. Julio, żeby nie psuć dobrze rozpoczętego dnia. Potraktuj moj komentarz jako wyzwanie. Blogów jest teraz całe mnóstwo, Twój niewątpliwie zawsze uważałam, że się wyróżniał na ich tle. Kakula ma rację, to jest wołanie…., o dobre teksty, pisane właśnie z serca, a nie podszyte jakimś interesem. Wierzę w Twoje zapewnienia, że tekst prawdziwy (jak teksty Radomskiej, o ktore też ogrom ludzi się upomina). Chciałam tylko zwróć uwagę, że jego połączenie z drugą częścią było niefortunne i ktoś mógłby się poczuć oszukany, tak jak ja. Wyjaśniłaś i przyjmuję to bez zawachania. Nieprawdą jest tylko, w moim odczuciu, że nieistotne czy tekst powstaje do reklamy czy reklama do tekstu byleby zrobić do dobrze.
    Nie narzucam nikomu tego sposobu myślenia, dzielę się tylko swoimi spostrzeżeniami.

  62. Julka, ja dwa dni o tym myślę, że tak ładnie połączyłaś robota z robotą. Tak ładnie! Mistrzostwo kochana.
    Też się tłumaczę i tłumaczę, a każdy i tak słyszy co chce słyszeć…
    Piękny dzień dzisiaj. Jakoś tak więcej się chce.
    Buziaki
    B.

  63. Cześć
    Zacznę od tego że nie wyobrażam sobie dnia bez zaglądnięcia na Twojego bloga, gratuluję wspaniałych tekstów i zdjęć.
    Od dawna myślę o zakupie Rumby i powstrzymuje mnie tylko jedno, o ile wiem są modele do odkurzania i takie do zmywania podłogi. Czy rozważałaś taki to zmywania , zastanawiam się czy taki mały pojemniczek na wodę wystarczy do umycia podłóg , mycie to dla mnie męczarnia wolę już odkurzać. Może masz jakieś przemyślenia na ten temat bo mam problem z podjęciem decyzji. Pozdrawiam

    1. wiesz, ja nie brałam pod uwagę tego od mycia podłóg, bo my mamy olejowane i musimy je myć jak najrzadziej.
      zresztą, na nich na niewyobrażalne szczęście prawie w ogóle nie widać brudu.
      myślę, że gdybym miała płytki albo jasne podłogi na dole i byłoby widać, tak, że dwa razy w tygodniu tzreba myć to bym wzięła ten do mycia podłóg.
      a zpbacz może jakieś opinie na forach. chociaż ja nie wierzę w te fora.
      pozdrawiam ciepło 🙂 i dziękuję za gratulacje 🙂 choć ja mam sobie (jak to kobieta) wiele do zarzucenia w tym temacie.. 😉

  64. Tak myślę ,że pisze pani, że młodzież taka zła i wszystko by chciała za nic , a Pani, ani nie pracuje zawodowo i te wszystkie( większość ) ubranka ,zabawki , wózki dostaje za darmo 🙂 Więc nich Pani najpierw ocenia siebie , a nie młodzież , która ma bardzo małe szanse na wybicie się w tym kraju.. I niech Pani nie wmawia wszystkim jakie życie jest super, bo gdyby pani miała 1500 zł wypłaty a pani mąż 2000 zł to nie mieszkałaby pani w tym domu , pani dzieci nie miały by zabawek za 500 zł sztuka.. Fajnie się mówi o tym jak jest super jak dostaje się tyle rzeczy za darmo..

    1. Mój młody, drogi czytelniku. zaskoczę Cię.. pracuję zawodowo. jako, że w ciągu dnia mam dzieci, dom to pracuję często do 1ej, 2ej w nocy z komputerem w garści kiedy wiele ludzi smacznie śpi. ja zasypiam o 2ej a o 3ej wstaje już do dziecka, bo jeszcze w nocy je.
      jestem z tym bardzo szczęśliwa, nie narzekam, tylko widzę, że z racji młodego wieku może jeszcze nie do końca jesteś w stanie dopiaać sobie rzeczy których na blogu nie ma. pracuję więc dużo. na tym śiwecie tak jest, że nie dostaje się nic za darmo. więc i ja nie dostaje tych wózków i rzeczy za darmo. muszę na nie zapracować. ja też kiedyś miałam naście lat. sama musiałam skończyć szkołę, sama znalazłam sobie pracę pierwszą, drugą i trzecią. nigdy nikt mi nic nie załatwił. pierwszą znalazłam w Warszawie. wynajmowałam taki pokój na Mokotowie. malutki. jeździłam do pracy wcześnie rano, wracałam gdy było już ciemno. zanim znalazłam przyjaciół to długi czas isedziałam w tym pokoiku i płakałam z tesknoty za rodziną.
      sama znalazłam ogłoszenie w gazecie, napisałam list motywacyjny i wybrali mnie spośród 400 kandydatów. wiesz jak się wtedy bałam…
      ale postanowiłam sobie poradzić. i udało się.
      na wybicie się w każdym kraju jest ciężko.
      mój mąż kiedy miał 15 lat to o 4ej rano jeździł rozładowywać torf. przyjeźdzały takie wielkie tiry i zrzucali worki z torfem. zrzucali Mu na ramię. były tak ciężkie, że zawsze się pod nimi uginał. chciał zarobić na jeansy. musiał sam zarobić na studia. skończył dwa kierunki.
      studiował dziennie a wieczorami do nocy pracował.
      zdaje sobie też sprawę, że są ludzie którzy pracują ciężko a i tak im się nie udaje.
      często siebie oceniam. mam sobie wiele do zarzucenia. np uważam, że mając w życiu tak dużo, tzn zdrowie i zdolność do radzenia sobie..dajem za mało innym. za mało pomagam światu. mam sobie to za złe i koniecznie coś z tym zrobię.
      i ja nie jestem Pani a po prostu julia.

      p.s uważam, że jest wiele zjawiskowo pieknej, twórczej i pracowitej młodzieży na tym świecie.

  65. Witaj Julka
    czytam Twój blog od niedawna.czytam i bardzo często się wzruszam i łzy polecą.niby wszystko takie życiowe i normalne ale myślę, że Twoje słowa i wszystkie wpisy tak są realne i prawdziwe i przemyślenia takie mądre, że one trafiają do mnie do mojego środka.bądź szczęśliwa w swojej szczęśliwości.uściski

  66. Przeczytałam Twój wpis, sama mieszkam w Niemczech, za mężem pojechałam i za jego ” bo w Polsce się nie da”. Ja mam inne zdanie, ale i tez 0 na koncie, więc się nie wypowiadam, bo za coś żyć trzeba.
    Później, może trochę chamsko pomyślałam, pisze o robocie ta co na brak kasy nie narzeka, jednak im dalej czytałam, to jednak masz rację. Czy masz te pieniądze, czy nie same raczej Ci nie przyszły, zarobiłaś.
    Ja sama wygodna jestem, chciałabym tak jak piszesz do pracy do biura na 8h i z głowy mieć, ale teraz mimo mgr przed nazwiskiem, dwóch języków, upartości i konsekwencji sprzątam w tych Niemczech. I pokora sama przyszła razem z tym sprzątaniem, może tak jak piszesz wysprzątam sobie marzenia, żeby coś mieć trzeba coś robić, od siedzenia nie płacą..

  67. Fajny tekst , też jestem przeciwnikiem choć trzeba jasno powiedzieć ze czasem antybiotyk jest konieczny gdy crp to wskaże i wtedy natychmiast trzeba go dziecku podać. Uśmiecha się też jak ” atrakcyjna cena” podgrzewacza jest pojęciem wzgledymym, jak zobaczyłam 600 zł to prawie z krzesła nie spadła, dla mnie to potężna kwota w kontekście nawilżacza 🙂 taka dygresja, bo mam cichutko i fajny za 250 ( a i tak uważam, że to drogi sprzet ) 🙂 pozdrawiam

  68. Uwielbiam Twoje wpisy i nie wiedziałam, że znajdę u Ciebie to czego szukam czy li dobry nawilżacz! Teraz powiem tak – dzięki, że dokopałam się do tego wpisu bo właśnie od teraz jestem szczęścliwą posiadaczką oskara od Stadler Form 🙂

Skomentuj Tola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.