– Czy ty oszalałeś? Kurde, jak mogłeś tak zrobić?! Człowieku! wszystko zjebane!
(oczywiście w tej wypowiedzi było koło setki przekleństw i milion obraźliwych słów, kierowanych do tego po drugiej stronie słuchawki vel kabla telefonicznego).
a potem widzę Ich.. koło południa. stoją i gadają. śmieją się, coś planują..
podchodzę i pytam – a Wy się odzywacie już do siebie?
na co Oni zgodnym chórem – a my żeśmy się pokłócili ?!?!?!?!
no właśnie… powiedzieli co mieli powiedzieć.. nakrzyczeli. naklęli siarczyście…i życie płynie dalej.
a u nas kobiet jest trochę inaczej.. słowa rozpamiętujemy, analizujemy, rozkładamy na drobne i wchodzimy dogłębnie w logikę tego co do nas przemawiał..
a logiki tej nie poznamy nigdy. najczęściej zostanie to tylko naszym domysłem, jakże często mylnym..
dzwoniła do mnie kiedyś pewna dziewczyna. blogerka. nie kumplujemy się. widziałyśmy może przelotnie raz w życiu. zadzwoniła wtedy zapytać o coś.
gadałyśmy długo. opowiedziała mi dużo o innej blogerce, z którą przyjaźniła się mocno.
wyciągnęła wszystko. takie rzeczy o których mi było nawet wstyd słuchać.
nigdy więcej już nie miałyśmy okazji rozmawiać, a ja pamiętam to do dziś bo..
Ona ponownie się z tamtą blogerką przyjaźni… a gdzieś tutaj na boku zostawiła tyle słów.
a te rzeczy były czyjąś prywatną tajemnicą, może czasami prywatną tragedią..
ja jestem zupełnie obcym człowiekiem.. skoro powiedziała mnie, to ile innych osób musiało to usłyszeć..?
potem wypowiadane z ust do ust nabiorą innych barw, przerysowanych..
przyjaźniłam się kiedyś bardzo mocno z dziewczyną, z którą potem rozeszły nam się drogi..
i choć nie pokłóciłyśmy się bezpośrednio, to zahaczyło o ważne osoby obok i drogi się rozeszły..
w tej przyjaźni wyznała mi wielką tajemnicę. taką największą. o wielkiej wadze.
i gdy szłyśmy już obok, zapytała co ja z tą tajemnicą zrobię..
jak to co? zachowam na zawsze dla siebie.. bez względu na to co między nami..
nawet gdybyśmy się nienawidziły! bo tajemnica jest tajemnicą na zawsze.
nie tylko podczas złotych lat przyjaźni.. nie przestaje nią być również wtedy gdy gaśnie wszystko..
zawsze wtedy stawiam się w tej sytuacji..
ufam Komuś, wierzę, jest dla mnie ważny. jest wsparciem, ulgą… i powierzam Mu co najgłębiej we mnie siedzi.. co nie dla każdego, a wręcz prawie dla nikogo..
a potem przez potknięcie, niedomówienia, złość, dumę coś się psuje…
i czy ja wtedy chciałabym by Ktoś o tej mojej porażce mówił innym? czy ja bym chciała?
czy ja na to zasługuję? by Ktoś za plecami mnie ośmieszał, obrażał, poniżał, szydził..?
nikt z Kim coś mnie połączy na to nie zasługuję..
coś ja plotę… nikt w ogóle na to nie zasługuję by pozwalać sobie na taki krok..
była też taka sytuacja. jakieś niedomówienie.
lubiłyśmy się mocno. bardzo mocno. nie była to może zażyła przyjaźń, ale dużo więcej niż koleżeństwo.
i ja coś palnęłam. nie widziałam w tym nic złego. a Ona widziała. i mąż Ją poparł. a mój mnie.
i był niesmak wielki. cisza nastała. ja miałam złość na Nią a Ona na mnie. i każdy wierzył w swoją rację.
i przez ten czas.. może rok… nikomu nie pisnęłam ani słowa.
trochę pomruczałam pod nosem mężowi i siostrze, że jak Ona tak mogła, taką błahą rzecz tak mi wypomnieć, tak wręcz potraktować z góry. zamiast normalnie powiedzieć..
a wspólnych znajomych miałyśmy wiele…
a tajemnic jeszcze więcej..
do dziś nikt nie wie, że był czas w którym się nie odzywałyśmy.
los znowu postawił nas na te same tory.. i wracamy do tego co było..
a wiecie jak wraca się lekko, z jaką wielką ochotą gdy wiesz, że sumienie masz czyste..
gdy wiesz, że jesteś godna rozpocząć tę znajomość na nowo. jesteś Jej warta.
najpiękniejsze jest to, że Jej klasa też zachowała milczenie..
bo to przecież normalne, to przecież wręcz konieczne by człowiek tak się wyżalił jak Go Ktoś wkurzy, zawiedzie, zrani…
to przecież nawet oczyści jak z siebie wyrzucimy…
tylko zupełnie inaczej gdy wyrzucimy do jednego, od lat sprawdzonego…
a zupełnie inaczej gdy w swej złości rozpowiemy…
i czy ja nie rozumiem..? oczywiście, że rozumiem… że jak Ktoś zrani to chcielibyśmy światu wykrzyczeć czasami, winę na Niego zwalić i opowiedzieć gdzieś może… rację nam przyznają i spać pójdziemy spokojniej.. rozgrzeszeni.. że to my.. my Ci lepsi.. wygrani.
a wygrany ten oto co milczenie zachował. klasę. dobór słów…
często patrzymy na chwilowe zadowolenie.. to teraz. to na najbliższe dni..
a życie długie jeszcze… i jak Kto potem do Twych drzwi zapuka, a co gorsza Ty do czyichś drzwi..
to ze spokojną głową powiesz „no cześć…”… i zaczniesz od nowa..
do dziś nie wiem, Kto tam miał rację..
ale pamiętam jak to w mediach głośno było o Kasi Figurze i Jej mężu.
Ona o tym rozwodzie opowiedziała wszystkim gazetom. udzieliła wielu wywiadów..
nie pozostawiła na nim suchej nitki…
On za to nie powiedział nic. milczał i robił swoje.
kiedyś raz widziałam Go w DDTVN. krótko, treściwie z wielką klasą..
nie wiem Kto rację ma, ale Jego zachowanie wtedy bardzo mi zaimponowało.
nudzą mnie czasami rozmowy z tymi co zupełnie na nikogo nic, ani słowa nie powiedzą..
ale tych, co zdradzają mi sekrety innych trzymam od siebie z daleka..
i jeżeli zostawiamy na Kogoś Kto był nam bliski, słowa złe, to tu to tam, to źle tylko o sobie mówimy..
Ja juz od jakiegos czasu zauwazam, ze ja chyba mam wiecej testosteronu niz inne kobiety :):) Uciekam od ludzi, ktorzy zdradzaja tajemnice innych albo obgaduja bo pozniej to sie obraca przeciwko mnie choc sama tylko tego slucham i nie komentuje. Trzeba stawiac na sprawdzonych ludzi 🙂 odkad czytam Twoje posty staram sie wiecej sluchac niz mowic 🙂 buzka
A wiesz, że ja zawsze mówię: jak to dobrze, że mam tych synów, nawet jak się pokłócą, to sobie dadzą po mordach i sprawa załatwiona, a dziewczyny by się latami nienawidziły 😉 Trochę przerysowuję, ale tak to jakoś jest. Wolałam też w życiu jakoś zawsze się z chłopakami przyjaźnić – jak coś było nie tak, to sobie waliliśmy w twarz i jasna sprawa, z dziewczynami czasem po latach się dowiadywałam, że coś tam wieki temu zrobiłam; ja już nie pamiętałam, a one chodziły się koło mnie uśmiechały z tą jakąś blizną. To ponad moje pojęcie. I te tajemnice wylane… Ciarki mam, jak myślę, ile w ludziach nielojalności. Bo złość jakoś da się zrozumieć, ale nawet w złości – ten brak lojalności, takiej empatii w stronę tego człowieka, co to nawet zranił – jakoś nie.
Julio… Jak Ty to wspaniale i pieknie ujęłaś… Od dawna dziwie się takim zachowaniom gdy ktoś zdradza mi czyjąś tajemnice… Ja z ta tajemnicą źle się potem czuję… Czasem wielu rzeczy wolę nie wiedzieć… Spokojniej mi się żyje… I prawdą jest że „mowa jest srebrem a milczenie złotem…” Czasem ciężko w złości i nerwach sie opanować i cos wykrzyczymy tej drugiej osobie ale tak jak piszesz tajemnica to tajemnica i basta!!!! Mieć Cie za przyjaciółkę to musi byc cos naprawdę pięknego;) Julio miłego dnia!!!!
Julka Twoje posty są mi czasem bliskie czasem mam zupełnie inne zdanie na jakiś temat niż Ty, ale są takie które czytam i widzę w nich moje sytuacje z życia, swoje uczucia, swoje przemyślenia. Wiem jak to boli jak ktoś komu ufasz a z kim się pokłócisz tak właśnie Cię zdradzi. Rozpowie coś co było tak tylko dla Ciebie. Jak to rani. Jak boli kiedy ludzie, czasem nawet tacy których nie znasz osobiście oceniają Cię przez pryzmat czegoś co było tak naprawdę tylko Twoje. I można by w ramach zemsty, takiej oko za oko, powyciągać jakieś tajemnice tej osoby o których się wie. Zranić ją w ten sam sposób, tylko po co? Dla tego momentu satysfakcji? Nie warto. Ja zacisnęłam usta i z podniesioną głową poszłam dalej nie oglądając się za siebie na ludzi od których, masz rację, lepiej trzymać się z daleka.
Zgadzam się ale… są też ludzie, którzy muszą wyrzucić z siebie, bo inaczej zżera ich to od środka. Nie mogą przemilczeć, bo ta rzecz rośnie z dnia na dzień i zaczyna zasłaniać wszystko inne i skupiać myśli tylko na sobie. Więc trzeba wyrzucić. Najlepiej pisząc na blogu zamykanym na kluczyk albo w zeszycie chowanym na dnie szuflady tylko nie każdy widać tak potrafi i musi wyrzucić już natychmiast i komu popadnie, bo inaczej pęknie. Pewnie, że świadczy to o niedojrzałości ale bywa, cóż. Nie usprawiedliwiam, nie kumpluję się z takimi ludźmi ale w pewnym sensie rozumiem, no bo co poradzi, że ktoś go albo sam się nie nauczył 😉
Fajnie, że podjęłaś taki temat. Mi ostatnio też podobne myśli w głowie siedzą. Tak sobie myślę o dystansie do ludzi, z jednej strony taki zachowawczy i czasem mało szczery ale również często się opłaca złapać za język, przemilczeć cisnące się komentarze, by potem nie żałować. Pewne myśli i słowa lepiej zostawić dla bliskich czy nawet przespać się i popatrzyć na nie z perspektywy nowego dnia. Ja z wymienionym mam spory problem, staram się ale i tak czasem coś niepotrzebnie palnę, czy w drugą stronę otworzę przed kimś, kto nie jest tego wart. Najgorsze są chyba osoby, które kochają prowokować i wchodząc z nimi niepotrzebnie w konwersację, wypowiadamy niepotrzebne słowa, których często potem żałujemy, bo jak powiada moja koleżanka – jaki sens jest kopać się z koniem…
Podzielam Twój punkt widzenia. Sama nie przekazuje danych mi sekretów dalej. Ludziom często cieżko zrozumieć „ale serio? Serio serio nikomu nie powiesz? Na pewno?”. A dla mnie to przecież całkiem normalne i naturalne, ze przecież tajemnic sie nie zdradza ?
Ja gadam dużo miele ozorem język lata jak łopata ale nawet w niego gryźć się nie muszę jak coś do mych uszu przeznaczone.Mijałyśmy sie na skrzyżowaniu taką miała piękną fryzure że choć miesiącami niegadamy napisałam że fryz fiu fiu.A ona mi czy ja już o niej wiem to co cała mieścina mówi, nie wiedziałam nie podpytuje w sklepie pogadam z mamami w co się na komunię ubiorą.No ale tez bez lukru jak se czasem z Agą zlot zrobimy jak po kolei każdego na widelec nabijemy .
Bardzo mądrze napisane. Obyśmy miały zawsze siłę gryźć sie mocno w język, kiedy tak kluje i kluje. I bierzmy przykład z mężów. Ja o jego kolegach nie wiem nic kompromitującego z jego ust..
to prawda. mój też tak ma.
Bo nie wolno palić mostów, by móc wrócić, gdy się poszło … za daleko … takie proste, a takie nieraz trudne dla wielu, dobrze napisane 🙂
o! to ładne.
z lekkością się czyta Pani teksty. Ujmują, często wciągają, czasami nie do końca przeczytane… ale z pewnością ciekawe.
Lubię czytać bloga, bo wiele ciekawych rad, mądrości, humoru w nim znajduję. Uwielbiam brak tzw. „hejtu” w komentarzach.
Uwielbiam tą chwilę zadumy, która następuje po każdym poście, który przeczytam. Ale dzisiaj ta zaduma była dłuższa, bo mądre, prawdziwe słowa, ale zmieszane z plotkarskim światem aktorsko-rodzinnych wojen. Niepotrzebnie. Niech pisze Pani lekko i pięknie jak dotąd 🙂
Kingo, dziękuję za dobre słowa, słowa pochwały.
Myślę, że za dużą wagę do tego przyłożyłaś. Ja napisałam wyraźnie, że nie wiem Kto tam miał rację. Pewnie obaj swoją.
ale chodziło mi o sposób zachowania przy takiej sytuacji, a ten jest znany, obrazowy.
nie wydaje mi się bym zrobiła coś niestosownego.
i tak na moim blogu nie ma kontrowersyjnych tematów, uważam jak mogę by nikogo nie zranić.
ale czepianie się tutaj tego przypadku jest niepotrzebne 🙂 . choć masz do tego oczywiście całkowite prawo.
pozdrawiam
Cię widziałam tankującą w R. – chyba, co? I nie tylko faceci gapiom siem 😉
aaaaaa!!!!! taaaaak! 🙂
a ja Cię nie widziałam?
kurczę, to żal, że nie odważyłam się na kawę Cię zaprosić 🙁 i przysiąść chwilę 🙁 pozdr!
A która to Ty byłaś?
Julko, szłam chodnikiem z miejsca pracowego i kątem oka / wiem, nie ma kąta oka 😉 / widzę czarny wóz jako żywo z Instagrama 😉 i wysiadające z niego dziewczę z rozwianym włosem: ” szafatosi! szafatosi!” kołatnęło mi w głowie, zawahałam się, potknęłam o krawężnik i poleciałam, bo zielone właśnie się zrobiło i w sklepie na dwoje mi we łbie kołatało; Ona nie Ona, wrócę, podejdę. . . ale potem już Cię nie było. Takie chwile się łapie i wykorzystuje, buuu ;(
Ostatnie słowa
Może lepiej
że nie zdążyliśmy
powiedzieć sobie
tych ostatnich słów.
Ostatnie słowa
mogłyby nas zawieść.
Zbyt żywo
dotyczyć tematu.
Nieostrożne
zawadzić mogły
o czas przyszły.
Przedwcześnie pogrzebać
coś w nas.
Mogłyby nie mieć
nic do powiedzenia
Mogłyby mówić
ponad wszelką miarę.
Powiedzieć do nas
o wiele za wszystko.
Jak czynny wulkan
pod tweedowym niebem.
Może lepiej
że nie zdążyliśmy
powiedzieć sobie
tych ostatnich słów.
W ostatnich słowach
zamknięty jest głuszec.
/ Ewa Lipska/
nie znałam a piękny!
kurde, taki prawdziwy… zresztą to Ewa Lipska, czegóż innego można by się spodziewać po niej 🙂
dziękuję.
Trochę mi wstyd o tym pisać. Ale jeśli o słowach mowa. To mam taki sposób. Jak mnie coś/ktoś wkurzy to zamiast na fb w gorączce wypisywać, obdzwaniać wszystkich i jęczeć jaki to on/ona niedobrzy. Otwieram plik tekstowy. I wypisuję. Czcionkę na czerwono koloruję. Litery sadzę największe. Strzelam nimi jak z armaty. Słowa nieładne. Paskudne. Okrutne. Potem CTRL+A (zaznacz wszystko) i delete. Dziwne. Ulga w kilka sekund. Nic tak nie działa. Mało tego takie mi się te problemy banalne wydają bo tak łatwo je skasowałam.
„nudzą mnie czasami rozmowy z tymi co zupełnie na nikogo nic, ani słowa nie powiedzą..” – mam męża takiego <3. Nigdy, nic, na nikogo. Jak ktoś mnie zdenerwuje to nie poprze mnie, żeby mi lepiej w tej złości było. O nie. Ale powie. Ba! Umie tak powiedzieć, że usta ze ździwienia otwieram i oczy przecieram. Tak powie, że nas pogodzi. Jeśli relacja dla mnie ważna jest i wartościowa. Uwielbiam go za to. Za tę jego mądrość. Za to, że rodzina dla niego taka ważna jest.
to wstyd? to doskonała metoda!
pisanie pozwala wyrzucić dużo uczuć. dobrych, złych emocji.
nikogo nie obrazisz a sobie ulżysz, bo umówmy się ulżyć trzeba..
Ty masz takiego męża, ja mam taką Mamę i męża też i Oni nudni nie są, a wręcz też gloryfikuję tę cechę u nich.
pomagają pogodzić, spojrzeć inaczej…
mówię bardziej o takich co w ogóle w rozmowie są nudni, w tym swoim nie komentowaniu, nie wydawaniu opini..
Ach to paplanie… zmora kobiet szczególnie 😉 Ja też zdecydowanie wolę męską wersję rozwiązywania sytuacji: szczerze, prosto w oczy i idziemy dalej nie mieszając w to innych 🙂
Kiedyś mój tata powiedział: „żeby puścić plotkę, najlepiej jak kobieta powie innej kobiecie coś W SEKRECIE”
„Tylko nie mów nikomu” często wywołuje efekt odwrotny, fakt, ale w pełni się zgadzam z tym, że przecież sami wybieramy co i komu i nigdy nie ma pewności co i komu kto przekaże, ale przecież uczymy się całe życie. Czasem jest prościej a czasem są te złe momenty, zwłaszcza kiedy się zawiedziemy na „Bliskiej” nam osobie. Ale zawsze można coś wykrzesać (nawet z tych złych doświadczeń) dobrego dla siebie tak na przyszłość. Jakoś trzeba się tego życia nauczyć i przeżyć w pełni z tym dobrym i złym niestety czasem…
Plotka potrafi spustoszyć życie. Dobrze było to przeczytać. Miłego dnia
Tak sobie myślę, że świat blogerek nie jest aż tak ogromny, żeby zainteresowane nie połapały się, że to o nich ten tekst. I znowu będzie kwas.
Ile znasz blogerek Ewcia? bo ja co najmniej 300-400.
i jeszcze pytanie, czy to blogerki parentingowe, wnętrzaskie, DIY ?
kwas? oprócz Twojego komentarza kwasu żadnego nie było.
skąd to się w ludziach bierze.. taka chęć teraz dociekania Kto to i kwas od razu..
myślę, że takich sytuacji miałam około 20-30 z różnymi blogerkami więc jak na złodzieju czapka gore… 🙂 to już nie mój problem 😉
??????
Jestem w szoku. Chyba nie do końca właściwie odczytałaś mój komentarz. Trudno.
Ewa, poszukałam innych Twoich komentarzy by mniej więcej zobaczyć z jakim zamysłem był pisany, bo powiem Ci szczerze, że po prostu nie wiem. nie sądziłam, że Ktokolwiek będzie się zastanawiał jaka to blogerka o jakiej, bo mnie by to nie interesowało.
to w tym całym poście nie ma żadnego znaczenia, a wręcz post jest właśnie o tym, że to nie powinno mieć znaczenia jaka o jakiej..
by takie ploty zostawiać w tyle i być ponad to..
i znalazłam tylko jeden Twój komentarz odnośnie koloru domu…
jeżeli poczułaś się urażona moją odpowiedzią to bardzo Cię przepraszam, ale widocznie jak piszesz nie zrozumiałam Twojego komentarza..
Blogerki znam (sledze) dwie, Ciebie i taze. Do glowy mi nie przyszlo zastanawiac sie o kim piszesz, bo nie znam srodowiska. Moze dlatego pomyslalam, ze swiat ten jest na tyle maly, ze opisane sie domysla i kwas bedzie miedzy nimi. Ale to juz ich problem.
Hej;) mam dla ciebie info poza tematem posta;)
nie tylko w PL cie uwielbiają – LIKE ME;)
zobacz to http://www.paroledemamans.com/ma-vie-de-maman/parents-a-l-etranger/malgosia-lady-of-the-house-zr-b-to-sama-blog-o-praktycznym-yciu-2
Łoo, temat na czasie, zwłaszcza dla mnie. Jestem pokłócona z moją przyjaciółką, w zasadzie to ona na mnie, ale ja swoje racje mam, ona swoje, co gorsza nie było między nami żadnej konfrontacji. Jest mi z tym źle, śni mi się po nocach że znowu jest między nami ok. Choć kilka osób wie że ze sobą nie gadamy to nikt nie zna tajemnic jakie mi powierzyła, nawet mój mąż. Liczę na to o czym Ty napisałaś, że jeśli nasze drogi znowu się zejdą to ja mam czyste sumienie i jestem gotowa zacząć od nowa.
Myślę tak samo jak ty, ale czasami się nie da, muszę się komuś wygadać swoje żale gdzieś puścić w eter… choć wiem to co mówimy o kimś świadczy tylko o tym kim my jesteśmy. Po przeczytaniu tak mądrego artykułu „od teraz” dwa razy się zastanowię i pomyślę co przeczytałam zanim zadzwonię w eter…dziękuję 😉
Cześć Jula,
Jak dawno mnie nie było….jejku !
Często nawet jak jestem i czytam, nie zostawiam komentarza bo jak TY coś napiszesz – to już nawet nie ma co dodać.
Jesteś genialna. Po prostu.
ściskam mocno ;
A.