Gdzie zaczyna się historia?
No bo czy historia moich dzieci zaczyna się wtedy, gdy Ich tata wypatrzył mamę w sklepie motocyklowym?
Wtedy jak twierdzi, gdy jadłam śledzia. A ja śledzi nienawidzę.
Pamiętam ten dzień. Śledzie jadła Kaśka i wszędzie jej to przestawiałam, bo już sam zapach doprowadzał mnie do mdłości. Miałam na sobie brązowe, wełniane ponczo od Madzi. Z frędzlami.
A może historia zaczyna się w remizie na której dziadek wypatruje babcię. Choć wtedy ani babcią ani dziadkiem nie są. Ona jest piękna i młoda. Z bujnymi włosami. W stroju, który Mama uszyła jej po nocach. On przystojny i z tarpanem.
A może w ten zimowy dzień, gdzie welon porywa wiatr Pannie Młodej, gdy wychodzą przed kościołem z auta. I oni też wcale dziadkami jeszcze nie są.
Może historia moich dzieci sięga w miejsce gdzie tak naprawdę nikt nikogo nie spotykał, a spóźnił się jedynie pociąg. I wsiadając do kolejnego, życie już przybrało zupełnie inną drogę. Choć jechał w tym samym kierunku, a jedynie spóźniony.
Może historia moich dzieci zaczyna się tam, gdzie postanawiałam zamknąć pewne drzwi.
I te kolejne, które otwarłam są głównym początkiem historii moich dzieci?
Może sięga ona czasów, gdy pradziadek Stasiek potrafił mówić po niemiecku gdy wojsko załomotało nocą w drzwi. Bo gdyby jeden z ludzi, zastąpiony był innym, to czy historia byłaby tą? Gdyby życia wtedy nie ocalił?
A wtedy? Gdy do późnych godzin nocnych pradziadek Józek przy maszynie stał? A wióry na kuchnię leciały? Czy ta praca jednym z filarów tej historii się nie stała?
A może ta historia to wszystkie stracone szanse? Bo gdyby stracone nie zostały to inna by historia z nich powstała?
Może Ich historia to wszystkie niespełnione marzenia?
Może nie moje i nie dwóch pokoleń wstecz, tylko kogoś z roku 1890?
Może tamta historia zaważyła najbardziej? Bo gdyby je faktycznie zważyć? Porównać? Przyłożyć linijkę i po milimetrze liczyć?
To czy te wspomnienia, los i dzieje tych dziesięcioleci i całkiem świeże kształtują Ich historię?
Bo bywa przecież, że patrzysz na człowieka i w głowie się nie mieści, że on z tej rodziny, że w tym domu wychowany… Szukasz w pamięci do kogo mógł się wrodzić i… nie znajdujesz… Więc czy człowieka nie kształtuje czasami los, którego nasza pamięć nie sięga?
Dzieje, perypetie, długo kształtowany byt, przypadkowy traf, śmierć i nieplanowane narodziny.
Decyzje słusznie podjęte i te bez racjonalnego wytłumaczenia.
Czasami zastanawiam się patrząc na moje dzieci, gdzie zaczyna się ich historia…?
I choć sięga ona miejsc, dat i chwil których pewnie nie poznamy, to ja jakoś najbardziej widzę ten dzień gdy On wypatruje mnie z tym śledziem. Których ja nienawidzę.
Ale może dlatego, że On śledzie bardzo lubi.
Tak mi sie w tych rozmyslaniach przypomnial Benjamin Button…..musze znow obejzec😊a sledzi tez szczerze nie cierpie😉
Piekne! I prawdziwe! Czasem rozmyslam o naszych pokoleniach wstecz… i jak by to czlowiek mogl sie cofnac…do kogo i gdzie by nas to doprowadzilo. Byloby cudownie moc to wiedziec.
Dzis jestesmy, tu i teraz, a za 100 lat, moze 200, byc moze ktos inny bedzie sie nad tym zastanawial….i szukal poczatku historii swego istnienia.
Też nieraz zajmuję się takimi rozważaniami….i że to człowiek nigdy pewności żadnej nie zyska, która koncepcja trafna. A co do śledzi, to tylko cieszyć się, że Jemu się wydawało, że Cię ze śledziem widzi. Skoro sam lubi, pokrewieństwo dusz widać odczuł i cała historia tak się potoczyła. Gdyby nie śledź w pobliżu Ciebie……strach pomyśleć, co by było. A właściwie to wszystko dzięki Kaśce….Czy ona o tym wie?
Polecę ciekawą sagę rodzinną,która właśnie o takich ważnych momentach życia,które zmieniają wszystko…Spacer aleją róż.5 tomów.Jesli nie czytałaś,to noce zarwane przed Tobą:)
Może fajnie, że sami możemy określić sobie początek historii.
Śledź jest jakimś symbolem, dodatkiem, przecież tam była magia pewnie, spojrzeń tego czegoś co nazwać tak trudno, tego co w każdą taką historię wpisane.
Ja powinnam sobie i braciom koszulki zamówić, chociaż oni pewnie by nie chodzili i skwitowali ”siostra weź se zrób z tego żagiel do statku marzeń”.
Ale wracając do tych koszulek to pasowałoby napisać na nich ” od jednej Matki nierówne dziadki” żeby w jednym gnieździ tak różne ptaki, na tak rożne melodię śpiewały. To wręcz zachwyca, albo przeraża:)
Mój syn jest teraz na etapie rozważań, co by było gdyby … gdyby miał inna mamę, albo Tata zostal ze swoją była żona i on by z nimi mieszkał . Albo przeciwnie, innego Tatę, dziadka, babcie . A ja bardzo dobrze pamietam jak sama o tym myślałam i w głowie snulam historie , jak wyglądałoby me życie . I tak trudno było zrozumieć, ze ja to nie byłabym ja 🙂 bo nieważne gdzie się zaczęło, to tak właśnie miało być . Tak tłumacze Filipowi. Nie mogło być inaczej. W gwiazdach zapisane, ze on musi być moim synkiem najukochańszym, a ja jego mamą:)